sobota, 3 maja 2014




villanella minorowa
( z cyklu: dialogi)

pęki kluczy w fortepianach
klawikordów drżąca trema
błyskawicą nuty czyta

nad ruczajem rozbiegana
wchodzi znowu w nowy temat
ze snu w przestrzeń złota suita

ciągle śmiała nie dograna
zawsze młoda – innej nie ma
o wiek Poke nikt nie pyta

dźwięk uderzeń w fortepianach
i odbity blask Chopina
z kontrabasem szczerze wita

coraz piękniej i goręcej
w rozbiegane bierze ręce –
muza skrzypiec znakomita


Agamemnon

w nawiązaniu do ~ mariimagdaleny







***

minorowa w fortepianach
pieści uszy słodka suita
nastrojowo nastrojona

jeszcze jedna, niezagrana
część w parnasach jest ukryta
przez nikogo nie wyśniona

muza roznegliżowana
kto część trzecią wyśni? - pyta
Poke utwór nam wykona

lecz gdy zamknie się trójseria -
zabrzmi jej wirtuozeria
jako trudów tych korona



mariamagdalena



villa appasionato 

miękko i cicho - cantabile
cisza roztopi nas w decymach 
na ustach nuty słów zaplącze 

dłoń dominantą przerwie chwilę
glissandem jeszcze ją zatrzyma
w dialogu bitonalnych wtrąceń

i znów da capo po al fine
crescendo odczuć w pięcioliniach
arpeggio palców piano forte

a vista grane concertino
largo andante andantino
na wspólnych strunach nocny koncert


Miladora



muzyczny dialog z MariąMagdaleną



zatańcz ze mną wierszem wszystkiemu na przekór 
gdy codzienność słowa wyrwana z przemilczeń
odbija się tylko śladem echa w echu
zatańcz ze mną wierszem

zatańcz ze mną myślą która w głębi iskrzy
pośród tylu różnych przelotnych wibracji
niechaj razem stworzą wielobarwny dyptyk
zatańcz ze mną myślą

zatańcz ze mną chwilą nim ponownie zgaśnie
w niezauważeniu bez nabrania pełni
i chociaż przeminie w biegu innych następstw
zatańcz ze mną chwilą



Miladora



precatio


dzień za dniem leci czas-ułuda
zbiera jak żniwiarz ludzkie plony
choć mistrzów nadal słychać tony
chociaż wciąż jeszcze dźwięczy fuga

na klawiaturze cienie dłoni
wplątane w dźwięki trwają jeszcze
słyszysz jak mówią nikłym szeptem
próbując cicho czas przegonić

stygnie capriccio ludzkich myśli
fermaty ciągną się jak smuga
kto komu zagra dziś preludia
skoro odeszli ci co przyszli

więc tańcz palcami canzonettę
na strunach dawnych instrumentów
graj mi przynajmniej do momentu
gdy jeszcze echo spływa echem


Miladora




villa agosto 



w sandałkach kobiet lato cicho stuka
o stare płyty dziedzińca i ulic
na niebie głosy krzyżuje wśród ptaków

idziesz przed siebie i wciąż czegoś szukasz
jakbyś chciał hejnał do piersi przytulić
i z nim ulecieć wysoko nad kraków

mijasz uśmiechy otwarte jak furtka
wiatr plącze kwiaty lapisem lazuli
nieba nad rynkiem pełnego zapachów

gościńcem bruku rozściela floriańska
obraz zieleni za bramą na plantach
w grawiurę liści gałęzi i dachów


Miladora






scherzo 


może to tylko miraż tańca
snu nocy letniej z wyobraźnią
choć chwilo - jesteś piękna czeka
już się wymyka Fausta wargom

tańczą motyle wśród płomieni
menuet dłoni ciszą niemy

w scenerii snu Szeherezady
maswerk tęsknoty pejzaż wieńczy
nie wiem czy ktoś go namaluje
nie wiem czy będzie równie piękny

tańczą motyle w skrzydłach wiatru
menuet dłoni scherzo palców

ucichły kroki milkną smyczki
urwana struna drży znacząco
i tylko cisza wraca szeptem
chwilo trwaj wiecznie trwaj bez końca

tańczą motyle wśród milczenia
menuet dłoni płomień cienia




Miladora





Nadirowi A.



W wody Salgiru* noc zapada

daleko - u grobowej ciszy

gdzie nawet gorzkie zioła trawa

mojego głosu nie usłyszy.

Na stole już butelka wina

wypijmy tato za spotkanie

chciałbym jak dobry sen zatrzymać

tamten znajomy sen na ścianie.

Wędruję sam po cudzej ziemi

muzykę skrzypiec ludziom daję

wczoraj trafiono mnie kamieniem

dzisiaj oklaski nie ustają.

Wypijmy tato słodkie wino

tak wiele chciałbym ci darować

krążą jak ptaki nad równiną

nasze nie wyrażone słowa


Barbara Marek


*/ rodzinne strony Nadira
(Nadir A. skrzypek wirtuoz, koncertujący na ulicach Krakowa)



suita wawelska 



pod basztą wiatr trubadur na fletni tęsknie wieje

kołysze dzikim winem szeleszcząc w resztkach liści 
skrzypią zawiasy w bramach wiatr wciska się w wierzeje
sutanną znów przemyka brunatny cień w zakrystii


pod smoczym niebem jamy kamienie brzęczą echem
gdzieś stroje klawesynu wibrują w nutach fermat
a poplątane dźwięki muzyki razem z szeptem
wiją się po krużgankach wplecione w słoje drewna


w parkiecie trzeszczą wieki arrasy drżą na ścianie
z portretów patrzą oczy w zadumie nad przeszłością
gdy smoki żyły jeszcze ukryte w smoczej jamie 
i nocą wychodziły podkradać tańce gościom


w podziemiach ciągle słychać ton basso continuo
i dzień po dniu przemija cichnącym już kurantem
lecz nadal w pustkę komnat spowitych snu glazurą

spływają kształty cieni odległym kontredansem


Miladora





Villanella F-durII




wieczór radość w tle smyczków rozpościela jak płomień
koncert wchodzi rozgłośnie w swoje lube staccato
w tle krakowia z Wawelem wśród zadumy gdzieś znika

czy się dusza raduje już splecione są dłonie
wśród wspaniałych akordów rozbawiło się lato -
wiolonczele i skrzypce aż do bólu przenika

wciąż w akordach powraca piękna nuta i płonie
w nawiązaniu do starych tak utkanych bogato
w mgnień maestrii zadumy i olśnienia klasyka

tu się miłość wciąż rodzi tu uczucie znów wzeszło
w każdej twarzy radośnie refleksyjnie tkwi przeszłość
kołysanka gondoli? - tylko zmysły usypia





Agamemnon


replika do villanelli F-dur Miladory






( z cyklu: dialogi)



***



cóż znaczą dźwięki gdy gra muzyka.
ton nie z tej mocy chórowi podobny.
kwiatami zdobna twoja jest kraina
świętego blasku dla Pańskiego Słowa.



Agamemnon



O! wy sny dawne, w których się przyśniła
Ludowi - Bogu na przyszłość grożąca
Antychrystowa potęga i siła...
O! tajemnice, od tarczy miesiąca
Odbite - bogdaj na wieki świeciła
W prostocie wasza moc oświecająca...


Juliusz Słowacki




Rzekłbyś nad tęczą, nad którą Dawidy
W psalmach duchowych odnajdują imię,
Czemu królestwa globowe olbrzymie
Nie wam Dawidom podały istotę
Korony swojej - królestwa złote.



Agamemnon




Szukajcie w duchach, w nich są tajemnicze
Dawne przymierza arki - puste skrzynie,
W których strach Boży na dnie - i oblicze...
Biada, w kim zaćmi się - albo zginie!



Juliusz Słowacki




nowe przyszło plemię


gdym przyszedł a już święta Pańska sprawa
życiem tętniła w nowym pokoleniu
oto bój żywy w potędze i sile

bój bez spoczynku a w Pana płomieniach
podjęto Słowo co czas przezwycięża
umiłowane w swoim domu żyję
serce we mnie bije i mnie przezwycięża



Agamemnon




***


lecz nikt nie może nieumiłowany
posiąść w swej duszy przeczyste zwierciadło
rozlicznych światów tajemnych promieni
przez Trójcy bramy.



Agamemnon








***

O Panie oto wietrzna istota
Adam i Ewa zawsze rówieśni
Wiecznie ci sami w swym kręgu pleśni ˛
I tajemnicy mego żywota.

Albowiem jako Twoi synowie
Byłem od wieków w Tobie poczęty
Jak Słowo Twoje i anioł w Słowie.*



Agamemnon
22.03.2013 20:11




*/ J. Słowacki




A sława z twardej uzyskana siły
Do mogił idzie lecz nie za mogiły
...

I było w niebie wielkie uciszenie,
A jeden anioł krzyknął: Kto zań stanie?
Wtenczas duch jeden opuścił promienie
I spadł... i było wielkie gwiazd spadanie
I różne piękne malowane cienie
Mijały w słońcach leciały w otchłanie,

Potem jako staw, gdy się ukołysze,
Świat ducha zaczął zwierciadło i ciszę.



Juliusz Słowacki 


W karpackich Tatrach w koronie przestworza
Przedziwnie biała potęgi królowa
Jest twego Boże potęgi obliczem

W tle widnokręgów ośnieżonych szczytów
Przez tysiąc lat gwiazd dwanaście na głowie
Na tle tatrzańskich tęczowych błękitów!

Agamamnon




Więc to są moje rodzinne Karpaty!
Oto nad nimi niebo się rumieni;
Powstają ze mgły w koronach z promieni,
Słońce wyleci jak orzeł skrzydlaty
Lecz nie wiem jeszcze z której wejdzie góry

Słońce – jak orzeł, mówisz złotopióry...

J. Słowacki



Jaworzyńska
Królowa Tatr

 


Z niebieskiej twojej sukni i w złotych form koronie
odsłania się w lazurze postawy prostej warta
z białego pozdrowienia odmęty mórz zwierciadła
z oblicza twego serca z Chrystusa wzejdzie płomień

W perłowej twojej twarzy Nazaret rano płonie
tu jabłoń jest nadrzeczna jutrzenki oziębionej
w przestrzeniach nadchodzących różany okrąg tonie
ptaszęta polne w kwiatach tatrzańskich mówią o niej

W istocie twojej woli podniosłość nieboskłonu
wgnieciona żmii głowa  na chłodny dystych starta
przychodzi choć otwarcie to jednak po kryjomu
wyjęta z pól obłoków porannych piskląt warta

Weszliśmy w czarną burzę widziałeś powiedz gdzie on!
zabłysnął i zgasł rozbłysk! w przepastnej swojej gali
pędzony w halnych chmurach w piorunach stanął Giewont
potworny długi pomruk po halach się przewalił

Klasyczny złoty piorun jak dotyk zimnej stali
i nie wiem z której strony uderzył w jakieś drzewa
od Hali Kondratowej resztkami na wskroś walił
wychodzi z wolna słońce gdy jeszcze trwa ulewa

W Dolinie Pięciu Stawów w rozbłysku moje oczy
z Giewontu krzyż praojców prastary jak sam Giewont
spogląda wzrokiem jasnym tej „co nam nie zginęła”
gdy dalej deszcz trzepocze gdy nadal trwa ulewa

Pałace mroźne światła i okrąg ciężkich jodeł
wysoko orle gniazda siedzące na skał brzegach
w odpływach chmur przestrzeniach w tatrzańskich skał szeregach
orlica srebrna stała a wkoło orły młode




Agamemnon


Wyrok i męka

 


Poważna chwila która dzieli – współczesny Piłat podniósł czoło, –
Oskarżonemu zatkał usta, czy z wiatrem pójdziesz Boże Słowo
Odbite jakby krwią na chustach.

Wyrzekł jak gdyby zwykłe słowa a potem tylko obraz żywy, –
Zdarzenie było – nie minęło, – ludzkiego fałszu arcydzieło,
Ubrany w togę czyn straszliwy.

Zamilkła wówczas Boża mowa, – straszny człowieku w dniu narodzin,
Gdy zdominuje twoje prawo, – okryjesz szczątki twe niesławą, ... –
Wplecione w wieczność z sześciu godzin.

Czy będziesz trwała aż do końca ty człekokształtna – ziemio sina,
Szeroka, długa, prawie cała w snobowym wzroku liberała... –
Utkana w krosnach z dzieł Kaina.

Czy aż do końca będziesz trwała?

*

Dobranoc święta Boża głowo, – czy niebo chmury pędzić zdoła,
Pobladła zorza czy szkarłatna – jak Ziemia sina w dniach ostatnich
O twarzy śmierci archanioła.


 



Agamemnon
24.09.2012 15:43