poniedziałek, 8 grudnia 2008


Cierń wbity w czaszkę




Cierń wbity w czaszkę
Chrystusowi oczy wyłupił i głowę zapalił
W płomieniu bólu zawiei bezludnej,
Aż człowiek zbawienia dosięgnął w swej duszy korali,
Do wnętrza lotów przecudnie
To co szatańskie bez żalu odrzucił.

Iść drogą rozpaczy odludną?
Nieść głosy dla złamanej lutni?
Aby aniołów przejrzystych promieni
Na całą wieczność zamienić na smutnię?

Posłuchaj wieszcza, co z białą laską, lecz z widzącą duszą
W łachmany na zewnątrz ubrany,
Patrzy na morza chodzące przez słońca,
Jest w stanie światów rozerwać kajdany
I smugi poświstów strzaskanych zawodów
Złożyć u stóp Niepokalanej.

I wyjdą z błyskiem z nad oczu
I z grzmotem wyziewu bijących z ust gniewu,
Walących w naprzeciw w spróchniałe namioty
Na wieczny pohybel i kłótnie,
Aż anioł o słońcach na czole
Wprowadzi spokojnie wiek jasny i złoty.

Bo przed znakiem krzyża uleciała podła,
Wsunęła się pod kuźnię pokrytą gontami,
Parszywa śniedź mglista smugą powiodła
I futrem siarki smużyła przed nami.
Wtłaczała nam siłą czerwonego wiatru ognia.

Tam gdzie jest mądrość, jak i ontos bytu,
Dąb z czasów Kraka co przegryzł zębami
Kostury wieków, stuleci monolitów,
Postawił świadectwo historii przed nami.

Sączący jad u wrót ojczystych
Ochrzczony zatrzymał siłą pieśni, aż zalał się łzami
Z radości, bo nie płakały już liście i ptaki nie łkały
Bo zapach powstał kwitnącej akacji
I słońce opromieniać mogły łany żyta
By bożego chleba na stokach ojczyzny
I radości iskry Boga starczało do syta.





Agamemnon

 


Król ukrzyżowany



Ten najpiękniejszy czas przemyślnych pieśni
Rzędami dźwięków w Boga organach
Niech tak się stanie - rozpuścił dźwięki anioł
Rzędami dźwięków złocistych arkanów
Płomieniom wolno chodzić po dolinach i szczytach
Świat się nie cofa przed krwi widokiem
Wielkim jak tęcza róży szkarłatnej
Na bladym kosturze i żółtym obłoku

Wysłano już katy, lecz myśl gdy się kwieci
W coraz straszniejsze się rozwija drzewo
I coraz większe zbiera żniwa
I coraz większe przez wszystkie stulecia
Ręce umywa.

A on stał Bóg wielki na szczycie drzewa
Gwoździami przybity boleści
I czerniał każdy koral żyły i pękał pień drzewa
I był odarty jak żebrak bez czci
Na niebios błękicie
Członki na przemian jak węże z bólu się wiły
Z bólu co śmierć przemógł i życie
Tak stał Bóg wielki na drzewa szczycie
Bez władzy i siły.

Krwawą ręką uderzył się setnik po zbroi
Półnikczemnik jak żebrak pobladły
I blisko stanąwszy kurtyny podwoi
Stał stary rapsod - Świątynia upadła.

O złote serce ucznia i sługi
Tak po męczeńsku cierpiące dla Pana
Z Panem współpłacasz Bogu Ojcu długi
Twój król nadjeżdża, ty rycerz skrzydlaty
I inni w zbrojach purpurowych gonią
Twój król - bogaty - królestwem zapłaci
Położy jak wieniec na twoją pierś przebitą dłonią
Swą głowę skrwawioną





 Agamemnon
 05.09.2009 g 10:00