( wariant drugi)
Cudowny zachód w złocieniu znów wraca -
Znów dzień nachylił w rubinu promieniach
Jakbym pejzaże swym pędzlem obracał
Po kręgach złotych i rajskich sklepieniach
Jak gdyby z zorzy powstały witraże
Zaczarowanych bajecznych przestrzeni
Jakoby w łunach na niebios pożarze
Zaszedł dzień słońca z paletą promieni
I jakby w zorzy żarzyły się twarze
Wyszłe z Edenu z kolorów nauki
Jakby w przestrzeniach na niebios pożarze
Zaszedł dzień Boży z najwyższych dzieł sztuki
Czerwone słońce jak w podtrzymywaniu
Ogromny okrąg jak anioł globowy
W purpurze tonie - gdy w oczekiwaniu
Cudny się zbliżał znów wieczór domowy
Wtenczas nie mogłem już mojego wzroku
Oderwać – gdy blask wybija ze słońca
Rubinowego – wśród pól i obłoków
Namalowanych farbami bez końca
Ta ziemia ognie wylała bo oto
Znad Odry Wołgi Dunajca i Renu
Ta ziemia jasność odebrała złotą
Słońcu i piękno ogrodom Edenu
Zaszedł dzień słońca z resztkami promieni
Ciągła duchowi - nie kończąca praca
W nowych obliczach wieczornych przestrzeni
Czerwonym kurem w lazurze przetacza
Na zakończenie – szlachetnemu gronu
Na zakończenie zachodzącym blaskiem
Na zakończenie po dniu – wieczór – stanie
I jeszcze słońca kawałek z zagonu
Zamknął purpurą promienistym brzaskiem
Schodzącemu duchowi – na pożegnanie
Słońca już skrawek świat jeszcze ozłaca
Jeszcze natury światło w tej godzinie
W szkarłatnej krainie w poświacie przetacza
...
Potem opada chyli się i ginie
Agamemnon
13.04.2010 17:16