Poezja egzystencjalna odtwarza związek pomiędzy ciałem i duszą
sobota, 11 października 2014
sobota, 3 maja 2014
villanella minorowa
( z cyklu: dialogi)
pęki kluczy w fortepianach
klawikordów drżąca trema
błyskawicą nuty czyta
nad ruczajem rozbiegana
wchodzi znowu w nowy temat
ze snu w przestrzeń złota suita
ciągle śmiała nie dograna
zawsze młoda – innej nie ma
o wiek Poke nikt nie pyta
dźwięk uderzeń w fortepianach
i odbity blask Chopina
z kontrabasem szczerze wita
coraz piękniej i goręcej
w rozbiegane bierze ręce –
muza skrzypiec znakomita
Agamemnon
w nawiązaniu do ~ mariimagdaleny
***
minorowa w fortepianach
pieści uszy słodka suita
nastrojowo nastrojona
jeszcze jedna, niezagrana
część w parnasach jest ukryta
przez nikogo nie wyśniona
muza roznegliżowana
kto część trzecią wyśni? - pyta
Poke utwór nam wykona
lecz gdy zamknie się trójseria -
zabrzmi jej wirtuozeria
jako trudów tych korona
mariamagdalena
villa appasionato
miękko i cicho - cantabile
cisza roztopi nas w decymach
na ustach nuty słów zaplącze
dłoń dominantą przerwie chwilę
glissandem jeszcze ją zatrzyma
w dialogu bitonalnych wtrąceń
i znów da capo po al fine
crescendo odczuć w pięcioliniach
arpeggio palców piano forte
a vista grane concertino
largo andante andantino
na wspólnych strunach nocny koncert
Miladora
muzyczny dialog z MariąMagdaleną
zatańcz ze mną wierszem wszystkiemu na przekór
gdy codzienność słowa wyrwana z przemilczeń
odbija się tylko śladem echa w echu
zatańcz ze mną wierszem
zatańcz ze mną myślą która w głębi iskrzy
pośród tylu różnych przelotnych wibracji
niechaj razem stworzą wielobarwny dyptyk
zatańcz ze mną myślą
zatańcz ze mną chwilą nim ponownie zgaśnie
w niezauważeniu bez nabrania pełni
i chociaż przeminie w biegu innych następstw
zatańcz ze mną chwilą
Miladora
precatio
dzień za dniem leci czas-ułuda
zbiera jak żniwiarz ludzkie plony
choć mistrzów nadal słychać tony
chociaż wciąż jeszcze dźwięczy fuga
na klawiaturze cienie dłoni
wplątane w dźwięki trwają jeszcze
słyszysz jak mówią nikłym szeptem
próbując cicho czas przegonić
stygnie capriccio ludzkich myśli
fermaty ciągną się jak smuga
kto komu zagra dziś preludia
skoro odeszli ci co przyszli
więc tańcz palcami canzonettę
na strunach dawnych instrumentów
graj mi przynajmniej do momentu
gdy jeszcze echo spływa echem
Miladora
villa agosto
w sandałkach kobiet lato cicho stuka
o stare płyty dziedzińca i ulic
na niebie głosy krzyżuje wśród ptaków
idziesz przed siebie i wciąż czegoś szukasz
jakbyś chciał hejnał do piersi przytulić
i z nim ulecieć wysoko nad kraków
mijasz uśmiechy otwarte jak furtka
wiatr plącze kwiaty lapisem lazuli
nieba nad rynkiem pełnego zapachów
gościńcem bruku rozściela floriańska
obraz zieleni za bramą na plantach
w grawiurę liści gałęzi i dachów
Miladora
scherzo
może to tylko miraż tańca
snu nocy letniej z wyobraźnią
choć chwilo - jesteś piękna czeka
już się wymyka Fausta wargom
tańczą motyle wśród płomieni
menuet dłoni ciszą niemy
w scenerii snu Szeherezady
maswerk tęsknoty pejzaż wieńczy
nie wiem czy ktoś go namaluje
nie wiem czy będzie równie piękny
tańczą motyle w skrzydłach wiatru
menuet dłoni scherzo palców
ucichły kroki milkną smyczki
urwana struna drży znacząco
i tylko cisza wraca szeptem
chwilo trwaj wiecznie trwaj bez końca
tańczą motyle wśród milczenia
menuet dłoni płomień cienia
Miladora
Nadirowi A.
W wody Salgiru* noc zapada
daleko - u grobowej ciszy
gdzie nawet gorzkie zioła trawa
mojego głosu nie usłyszy.
Na stole już butelka wina
wypijmy tato za spotkanie
chciałbym jak dobry sen zatrzymać
tamten znajomy sen na ścianie.
Wędruję sam po cudzej ziemi
muzykę skrzypiec ludziom daję
wczoraj trafiono mnie kamieniem
dzisiaj oklaski nie ustają.
Wypijmy tato słodkie wino
tak wiele chciałbym ci darować
krążą jak ptaki nad równiną
nasze nie wyrażone słowa
Barbara Marek
*/ rodzinne strony Nadira
(Nadir A. skrzypek wirtuoz, koncertujący na ulicach Krakowa)
suita wawelska
pod basztą wiatr trubadur na fletni tęsknie wieje
kołysze dzikim winem szeleszcząc w resztkach liści
skrzypią zawiasy w bramach wiatr wciska się w wierzeje
sutanną znów przemyka brunatny cień w zakrystii
pod smoczym niebem jamy kamienie brzęczą echem
gdzieś stroje klawesynu wibrują w nutach fermat
a poplątane dźwięki muzyki razem z szeptem
wiją się po krużgankach wplecione w słoje drewna
w parkiecie trzeszczą wieki arrasy drżą na ścianie
z portretów patrzą oczy w zadumie nad przeszłością
gdy smoki żyły jeszcze ukryte w smoczej jamie
i nocą wychodziły podkradać tańce gościom
w podziemiach ciągle słychać ton basso continuo
i dzień po dniu przemija cichnącym już kurantem
lecz nadal w pustkę komnat spowitych snu glazurą
spływają kształty cieni odległym kontredansem
Miladora
Villanella F-durII
wieczór radość w tle smyczków rozpościela jak płomień
koncert wchodzi rozgłośnie w swoje lube staccato
w tle krakowia z Wawelem wśród zadumy gdzieś znika
czy się dusza raduje już splecione są dłonie
wśród wspaniałych akordów rozbawiło się lato -
wiolonczele i skrzypce aż do bólu przenika
wciąż w akordach powraca piękna nuta i płonie
w nawiązaniu do starych tak utkanych bogato
w mgnień maestrii zadumy i olśnienia klasyka
tu się miłość wciąż rodzi tu uczucie znów wzeszło
w każdej twarzy radośnie refleksyjnie tkwi przeszłość
kołysanka gondoli? - tylko zmysły usypia
Agamemnon
replika do villanelli F-dur Miladory
( z cyklu: dialogi)
***
cóż znaczą dźwięki gdy gra muzyka.
ton nie z tej mocy chórowi podobny.
kwiatami zdobna twoja jest kraina
świętego blasku dla Pańskiego Słowa.
Agamemnon
O! wy sny dawne, w których się przyśniła
Ludowi - Bogu na przyszłość grożąca
Antychrystowa potęga i siła...
O! tajemnice, od tarczy miesiąca
Odbite - bogdaj na wieki świeciła
W prostocie wasza moc oświecająca...
Juliusz Słowacki
Rzekłbyś nad tęczą, nad którą Dawidy
W psalmach duchowych odnajdują imię,
Czemu królestwa globowe olbrzymie
Nie wam Dawidom podały istotę
Korony swojej - królestwa złote.
Agamemnon
Szukajcie w duchach, w nich są tajemnicze
Dawne przymierza arki - puste skrzynie,
W których strach Boży na dnie - i oblicze...
Biada, w kim zaćmi się - albo zginie!
Juliusz Słowacki
nowe przyszło plemię
gdym przyszedł a już święta Pańska sprawa
życiem tętniła w nowym pokoleniu
oto bój żywy w potędze i sile
bój bez spoczynku a w Pana płomieniach
podjęto Słowo co czas przezwycięża
umiłowane w swoim domu żyję
serce we mnie bije i mnie przezwycięża
Agamemnon
***
lecz nikt nie może nieumiłowany
posiąść w swej duszy przeczyste zwierciadło
rozlicznych światów tajemnych promieni
przez Trójcy bramy.
Agamemnon
***
O
Panie oto wietrzna istota
Adam
i Ewa zawsze rówieśni
Wiecznie
ci sami w swym kręgu pleśni ˛
I
tajemnicy mego żywota.
Albowiem
jako Twoi synowie
Byłem
od wieków w Tobie poczęty
Jak
Słowo Twoje i anioł w Słowie.*
Agamemnon
22.03.2013
20:11
*/ J. Słowacki
A sława z twardej uzyskana siły
Do mogił idzie lecz nie za mogiły
...
I było w niebie wielkie uciszenie,
A jeden anioł krzyknął: Kto zań stanie?
Wtenczas duch jeden opuścił promienie
I spadł... i było wielkie gwiazd spadanie
I różne piękne malowane cienie
Mijały w słońcach leciały w otchłanie,
Potem jako staw, gdy się ukołysze,
Świat ducha zaczął zwierciadło i ciszę.
Juliusz Słowacki
W karpackich Tatrach w koronie przestworza
Przedziwnie
biała potęgi królowa
Jest
twego Boże potęgi obliczem
W
tle widnokręgów ośnieżonych szczytów
Przez
tysiąc lat gwiazd dwanaście na głowie
Na
tle tatrzańskich tęczowych błękitów!
Agamamnon
Więc
to są moje rodzinne Karpaty! –
Oto
nad nimi niebo się rumieni;
Powstają
ze mgły w koronach z promieni,
Słońce
wyleci jak orzeł skrzydlaty
Lecz
nie wiem jeszcze z której wejdzie góry
Słońce
– jak orzeł, mówisz złotopióry...
J.
Słowacki
Jaworzyńska
Królowa
Tatr
Z
niebieskiej twojej sukni i w złotych form koronie
odsłania
się w lazurze postawy prostej warta
z
białego pozdrowienia odmęty mórz zwierciadła
z
oblicza twego serca z Chrystusa wzejdzie płomień
W
perłowej twojej twarzy Nazaret rano płonie
tu
jabłoń jest nadrzeczna jutrzenki oziębionej
w
przestrzeniach nadchodzących różany okrąg tonie
ptaszęta
polne w kwiatach tatrzańskich mówią o niej
W
istocie twojej woli podniosłość nieboskłonu
wgnieciona żmii głowa – na chłodny dystych starta
przychodzi
choć otwarcie – to jednak po kryjomu
wyjęta
z pól obłoków porannych piskląt warta
Weszliśmy
w czarną burzę – widziałeś – powiedz gdzie on! –
zabłysnął
i zgasł rozbłysk! w przepastnej swojej gali –
pędzony
w halnych chmurach w piorunach stanął Giewont –
– potworny długi pomruk po halach się przewalił
– potworny długi pomruk po halach się przewalił
Klasyczny
złoty piorun jak dotyk zimnej stali
i
nie wiem z której strony – uderzył w jakieś drzewa
od
Hali Kondratowej resztkami na wskroś walił –
– wychodzi z wolna słońce – gdy jeszcze trwa ulewa
– wychodzi z wolna słońce – gdy jeszcze trwa ulewa
W
Dolinie Pięciu Stawów w rozbłysku moje oczy
z
Giewontu krzyż praojców prastary jak sam Giewont
spogląda
wzrokiem jasnym tej „co nam nie zginęła”
gdy
dalej deszcz trzepocze – gdy nadal trwa ulewa
Pałace
mroźne światła i okrąg ciężkich jodeł
wysoko
orle gniazda siedzące na skał brzegach
w
odpływach chmur przestrzeniach w tatrzańskich skał szeregach
orlica
srebrna stała a wkoło orły młode
Agamemnon
Wyrok
i męka
Poważna chwila która dzieli – współczesny Piłat podniósł czoło, –
Oskarżonemu zatkał usta, czy z wiatrem pójdziesz Boże Słowo
Odbite jakby krwią na chustach.
Wyrzekł jak gdyby zwykłe słowa a potem tylko obraz żywy, –
Zdarzenie było – nie minęło, – ludzkiego fałszu arcydzieło,
Ubrany w togę czyn straszliwy.
Zamilkła wówczas Boża mowa, – straszny człowieku w dniu narodzin,
Gdy zdominuje twoje prawo, – okryjesz szczątki twe niesławą, ... –
Wplecione w wieczność z sześciu godzin.
Czy będziesz trwała aż do końca ty człekokształtna – ziemio sina,
Szeroka, długa, prawie cała w snobowym wzroku liberała... –
Utkana w krosnach z dzieł Kaina.
Czy aż do końca będziesz trwała?
*
Dobranoc święta Boża głowo, – czy niebo chmury pędzić zdoła,
Pobladła zorza czy szkarłatna – jak Ziemia sina w dniach ostatnich
O twarzy śmierci archanioła.
Agamemnon
24.09.2012 15:43
Poważna chwila która dzieli – współczesny Piłat podniósł czoło, –
Oskarżonemu zatkał usta, czy z wiatrem pójdziesz Boże Słowo
Odbite jakby krwią na chustach.
Wyrzekł jak gdyby zwykłe słowa a potem tylko obraz żywy, –
Zdarzenie było – nie minęło, – ludzkiego fałszu arcydzieło,
Ubrany w togę czyn straszliwy.
Zamilkła wówczas Boża mowa, – straszny człowieku w dniu narodzin,
Gdy zdominuje twoje prawo, – okryjesz szczątki twe niesławą, ... –
Wplecione w wieczność z sześciu godzin.
Czy będziesz trwała aż do końca ty człekokształtna – ziemio sina,
Szeroka, długa, prawie cała w snobowym wzroku liberała... –
Utkana w krosnach z dzieł Kaina.
Czy aż do końca będziesz trwała?
*
Dobranoc święta Boża głowo, – czy niebo chmury pędzić zdoła,
Pobladła zorza czy szkarłatna – jak Ziemia sina w dniach ostatnich
O twarzy śmierci archanioła.
Agamemnon
24.09.2012 15:43
Subskrybuj:
Posty (Atom)