( z cyklu: pieśń o naturze)
Polarna noc była, a rozstajne szyki
Jasno świeciły wśród stalowych reguł.
Lodowiec – wielki, jako kryształ... – dziki,
Jak sen w przestrzeniach na tle niebios biegu
Stał... Pełny księżyc i gwiazd mateczniki
W chłodach północy od zórz pełnych śniegu
Po odwróceniu weszły w antypody
Królestwa niebios i w granatów wody.
Jak maki iskier – kryształem umyty
Wody błękitnej... iskier nikt nie zliczy
Idą meteory... – milkną monolity
Biegną po niebie i chyba są niczym;
Jakby przed duchem myślę – świat zakryty
I choć był piękny, wtedy tajemniczy,
Wskazywał na niebie na plejad odsłony
Diamentów brzasków... i czar spod korony.
Wielkie gwiaździce z plejad wód się mienią
Z girlandą lodów ze światłem miesiąca,
W zimnym spojrzeniu pod morską przestrzenią
Milion migotań – odmętów – bez końca,
Nigdy w istocie się chyba nie zmienią –
Rzekłem: „natura je ciągle potrąca
I ciągle, wszędzie iskrami się palą
W kosmosie wielkim i pod morską falą”.
Chyba odejdę... a gwiazdy beze mnie
Wciąż patrzeć będą w przestrzeniach wśród nocy
I przypatrywać się będą daremnie
Lodom i śniegom i wichrom północy,
Wyjących bytów – rzekłbym tajemnie
Od kształtów wschodów do wieczności mocy,
Zimno z bieguna bije od gwiazd z góry
Jak kolos jaki umarłej natury.
Wśród boskich mroźnych przestrzennych za szczytów
Po nocy wielkiej – jutrzenki – wschód słońca
Wychodzą śnieżną i z bladych błękitów
I z diamentowych i z zórz pół miesiąca
Pustynią Piękna – i z lodowców szczytów
Błękit powietrza – duch przed wschodni trąca
W tak pełne brzaski! że chłód oszołomień
Zamienił z nocy w słońca żywy promień.
Agamemnon
11.08.2010 11:29
villanesca smutassima
( z cyklu: dialogi)
jak długie pytasz jest czuwanie
gdy tkwimy ciszą osłupieni
i zewsząd wgryza się niepokój
nikt czuwać w takim nie jest stanie
pod metrem piachu i korzeni
gdy los zbudował ciasny pokój
zdrewniałe ciało na wpół łamie –
i zaraz całe w miał przemieni –
nie poznasz siebie w bladym oku
i było wielkie gwiazd spadanie
martwe leciały na otchłanie
i wielka liczba liści wokół
Agamemnon
03.11. 2010 21:32
( z cyklu: dialogi)
jak długie pytasz jest czuwanie
gdy tkwimy ciszą osłupieni
i zewsząd wgryza się niepokój
nikt czuwać w takim nie jest stanie
pod metrem piachu i korzeni
gdy los zbudował ciasny pokój
zdrewniałe ciało na wpół łamie –
i zaraz całe w miał przemieni –
nie poznasz siebie w bladym oku
i było wielkie gwiazd spadanie
martwe leciały na otchłanie
i wielka liczba liści wokół
Agamemnon
03.11. 2010 21:32
villanesca smutassima secunda
jak długo stawiasz to pytanie
gdy tkwimy ciszą osłupieni
a cień się stopił w trwałym mroku
a więc powtarzam miły panie
liść go zasypał od jesieni
szansy mu nie dał ni widoku
wiem że tak było ja nie kłamię
tusk jest mi świadkiem on nie ściemi
choć jestem solą w jego oku –
– a on tak leży w błogostanie
lęków już nie ma – ma już kamień
i żadnej szansy na niepokój
Agamemnon
03.11.2010 21:32
Villanesca nel boschetto
jak długie może być czuwanie
tak wielka czasem jest czerń źrenic
gdy staną lęki o pół kroku
zdrętwiała chwila wpół się łamie
ziemistym cieniem na zieleni
szakłaku witką drży niepokój
coś może stać się więc się stanie
gdy ciszą tkwimy ogłuszeni
czernieją nawet błyski w oku
zdrewniali w kłącza ścięci w kamień
gąszczem jesteśmy i czekaniem
a lęki stoją o pół kroku
autor: Paweł Stefanowicz