wtorek, 15 grudnia 2009

Labrador stworzenia


Świat przemienienia,jak duch globowy
Co wschodzi z słońca,jak z strumienia wody
I ryba złota co z rąk uciekła,jak ptak o śpiewie
I poszum drzewa przy szarych skałach
Na wylewisku pod skalnym urwiskiem
W spokojnych łąkach przestrzeniach.

Posiew kaczeńców, jak łąk odmieńców
W śmiałych marzeniach,pomiędzy pasmami
Wiecznymi przemian.

A ja zaś spałem i żyłem i oddychałem
I byłem częścią
i duchem stworzenia
Agamemnon
15.12.2009 21:07
Dwa lata rządów Tuska. Moja ocena.

Jest to otwarte niszczenie materialnych i moralnych wartości kraju i jego instytucji.

W rocznicę panowania Tuszczenki


"Kto kraj śmiał zubożyć o siłę bez czynu,

Wprowadzić myśl zmąconą, niejasną!

Kto śmiał nam czyn zadławić jedyny

I wtłoczyć niemoc krajowi na własność"

I nędzarzem ducha ojczyźnie być każe !

Gdzie jest ta pieśń co duszę ma i ciało

I wielkich czynów ludzkich jest muzyką!

Co bóstwa ją strzegą i strzegą ołtarze,

Co z białym orłem w polski zachód słońca wzleci,

I aortą życia pulsuje przez wieki, stulecia

poniedziałek, 14 grudnia 2009

Analfabeta
(fraszka)

Analfabety pienie
Uogólnienie.



Agamemnon
14.12.2009 11:47

niedziela, 13 grudnia 2009


Cóż to jest prawda?

(fraszka)


Po sążnistej wypłacie
Nastąpiło brzuchów wzdęcie

W europejskim parlamencie
Na które nie znaleziono rady.
Cóż to jest prawda? - zapytano,Po czym rozpoczęto obrady.Wygłaszano różne racje
Poprzez brzuchów aklamacje.



 Agamemnon
13.12.2009 23:32
Zająca zapytałem
(fraszka)

Idąc raz polną drogą
Nie mając unijnych mędrców pod ręką
Co tylko mądrą odpowiedź dać mogą
Zapytałem zająca spod miedzy
Co to jest wiara?
A on jak mędrzec odparł:
To przedłużenie wiedzy.
Odparłem: wolne żarty
A on odpowiedział:
Człowiek który w nic nie wierzy
Jest nic nie warty.

Ja zaufałem mędrcom wspaniałym
List taki oto od nich otrzymałem:
Co, co, co , co , co, co, co , co
Qui, quae, quo, qui, quae, quo.
Zrozumiałem.



Agamemnon

13.12.2009 22:54
Forma bycia
(fraszka)

Jakość jest inna wschodzącego wzbicia,
Gdy śmierć jest kluczem do naszego życia.



Agamemnon
13.12.2009 22:26
Sprawiedliwość
(fraszka)

Sprawiedliwość ma różne oblicze
Niesprawiedliwośc
i Unia postawiła znicze
Unijna sprawiedliwość na wyżynach świata
Ona stalowa - nigdy się nie uniży
Jak sprawiedliwość szlachetnego Pontiusza Piłata
Co stawia krzyże - lecz nie chce krzyży.







Agamemnon
13.12.2009 21:19
Unia i żarcie
( fraszka)

Unia walczy za żarcie
Na samym już starcie
Człowiek to tyle - co żarcie
Wiec Unia walczy o ża





Agamemnon

13.12.2009

-->
Europa nowoczesna
( fraszka)
Z pewnego światłego miasta, jak z purpurowej bazy
Żurawim leciałem „Lotem” pewnego razu
I Arystotelesa
Jak zwykle czytałem – gdy od bufetu strony
Podeszła z napojem stewardesa
I rzekła;
"Człowiek to byt, pierwiastkiem boskim obdarzony”
Ożesz mój ludu!
Niemal zemdlałem
Doświadczając cudu!
A już sądziłem, że „Lot” jest nowoczesny i postępowy -
Zastygło mi w gardle jak po rybiej ości.
Nagle budzik zadzwonił -
To tylko sen...
Rozpoczął się nowy dzień
Światłej europejskiej równości.


Agamemnon
13.12.2009 18:14

środa, 2 grudnia 2009


-->
Balsam żywy


Przed tobą, życie i śmierć, co ci się spodoba będzie ci dane.

Ekl.

Podałem kromkę swoją własną chleba,
Głodującemu, gdy mu grudą droga,
Bóg dać tu nie mógł, choć była potrzeba, -
Gdyż ręka moja jest ramieniem Boga.
Teraz tu woli światła pełnej trzeba,
By gwiazdy skrzyły jak pozłota mnoga
Bóg złożył wolę w człowieczym kefasie,-
Swój balsam żywy w niebieskim atłasie.

Tu doskonałość jednostek etyczna
I społeczeństwa jako jego sumy -
Kultura słońca - ujrzałem - prześliczna
I gwiazd rzeszoto niebiosów zwiastuny
W przełęczy wiszą, jak linia graniczna
Pod która biją, już tylko pioruny.
Gdy szukasz ojca... - tu!... Andy – Kordoba...
Weźmiesz... - co woli się twojej spodoba.


Agamemnon
02.12.2009 16:38

sobota, 28 listopada 2009

Źródełko Serca

Portret użytkownika joanna


W dłoni Twej zamknięty
snem owinięty

Uwielbiony

Piękniejszy niż kwiat
Smaku chwil

Nieświadomy

W drodze do marzeń
We łzach

Zatopiony


Uczta wyborna
Tęczowy stół
Zastawiony

autor: joanna

sobota, 21 listopada 2009


Tabor się zbliżał

Ujrzałem lice dotknięte
okiem spokojnej jesieni -
jak dwa złote kłosy
wśród
dwóch diamentów spłowiałych
spokojnych i pewnych -
dla których żywot widzialny
stworzyła natura
wokół spisanego życia już pióra -
wśród radości śpiewnych
choć w trudach igielnych.

Kwiatami z drogich błyszczących kamieni
mgła już powoli pokrywała ziemian
i gwiazdy iskrzą w kosmicznej przestrzeni
I Tabor się zbliżał jak góra przemian
od strony pieśni jak wiatr służebnych




Agamemnon
21.11.2009 2:31



Chłopczykowi zamordowanemu poświęcam

(W rocznicę powstania warszawskiego)
W czasie powstania na warszawskiej Woli
Choć opisać tego nie jestem wprost godzien,
Niemiec sprawca nieludzkich nieszczęść, stwórca ludzkiej niedoli,
Pławiąc się w swym prawie -
Dopuścił się niemiecki zbrodzień
Rzeki krwi, rzezi Polaków - historia zapisała karty krwawe -
W krótkich słowach, krótki epizod opowiem.
Miałem wtedy osiem zaledwie lat
Mówi dorosły już świadek;
Wyszliśmy piątego sierpnia z piwnicy/1
I przez podwórko w stronę ulicy
Pędził nas niemiecki kat.
Przy bramie widziałem trupy mężczyzn stosy
Jak upiór widziadeł skrzydła, rozmnożonych trupów malowidła -
Sięgających niebiosa.
A gdy ustawiono pod ścianą nas
Przede mną stanął młodszy chłopak - mały i bosy
I w swoich małych rączkach trzymał chleb.
A ręce miał tak małe, że do niego sięgały niebiosa.
A chłopak ten mały, ręce miał małe które chleb
I niebo w małych rączkach trzymały
I z kolei do niego wyciągały swoje ręce niebiosa
Potokiem świetlistego jasności mnóstwa
Człowieczeństwa Boga i niebieskiego bóstwa.
Niemcy nam - przechadzali się tu i tam -
Dusza moja płacze w sercu swoim łkam.
Aż naraz do chłopczyka podszedł Niemiec
I wzrokiem go zmierzył i uderzył
Aż z rączek wypadł chleb.
Chłopak schylił się po niego
Niemiec go zastrzelił



autor: Agamemnon
1/Opisane zdarzenie miało miejsce najprawdopodobniej 05.08.1944



wtorek, 17 listopada 2009


w gęstej mgle
bez skrzydeł
w gęstej mgle
bez nóg
we mgle osaczony
z każdej strony wróg

w gęstej mgle
bez skrzydeł
w gęstej mgle
bez nóg
Serce cicho bije
nieodłączny cud.

autor: joanna

czwartek, 5 listopada 2009


Ziemio jakie jest twe imię?
( odpowiedź dla cywilizacji śmierci)

Ziemio pod prawami
Ziemio pod gwiazdami
Bez Chrystusa błądzisz.

Wielka Ziemio, wielka rozogniona
W przestrzeni rozłogiem
Chodzisz cała w trądzie
Rządzisz ustawami
Krwawymi po orbicie
Bez Chrystusa błądzisz
Nie oddychasz Bogiem
I ` b e z `B o g a` k o n a s z.

Ziemio rozogniona
Jakie jest twe imię?
Ziemio ty olbrzymie
Otchłaniami podkrążona
Oczodołem w srebrnym mieszku
Co o tobie ja tu słyszę?
Chodzisz po orbicie
W` k r w i` w y p r a w n e j `p y s z e.

*
Przemknął boży ogień
A tak wiotki jako błyskawica
Nie dał się nawet ująć w żadne słowo
Nie dał się nawet w myśli mej zapisać
Tu próba siły staje się ogniowa
I całej myśli staje się wybuchem
By boski ogień płonął
Żywe wstało Słowo
Girlandą ludów otoczony duchem 



Agamemnon
03.11.2009 19:08

wtorek, 13 października 2009


-->
Św. Maksymilian Kolbe
Cóż miał uczynić w tej strasznej godzinie,

Godziny jakieś po otchłaniach biły -

Ogromne, długie, smętne, nieprzebyte,
Gdy siebie ujrzał poczętego w Słowie,

Gdy krew Pańska w jego żyłach płynie

I o słonecznej pamiętał budowie.


Wyrzucił ogień na kształt światła stanu,

Przeciwny światłu w odstępcy osobie

Wolą obracał w słonecznej budowie

Z wybuchu kształtów pędzących z wulkanu.

Odblask jutrzenki - świt wschodził różany

W ręku miecz pełny, stalowy i złoty płonący płomieniem

Szedł nieśmiertelny i w słońce ubrany

Ze złotym na głowie słonecznym pierścieniem.

13.10.2009 10:35 



wariant drugi




Maksymilian Kolbe




Cóż miał uczynić w tej strasznej godzinie, –
Tu Bóg potęgą przez niego odpowie... –
Oto nadpełzły – już wątłe Erynie –
I siebie ujrzał poczętego w Słowie,
Gdy krew Pańska w jego żyłach płynie
Powyżej ducha. -
W słonecznej budowie,
Gdy promień złoty na kształt światła stanu
Roztrzaskał formy pędzące z wulkanów.


Odblask jutrzenki – świt wschodził różany
W ręku miecz pełny z cheruba płomieniem –
Stał nieśmiertelny – na biało ubrany
W złotym na głowie jak słońce pierścieniem –
Skierował kroki ku swojemu Panu;
W oczach miał wierność jak chleb i istnienie.
A wokół ciemność szalała szatana,... –
– Stopniowo... – bladła pod naporem Pana.




Agamemnon
13.10.2009 10:35





Burza ( wersja najnowsza poprawiona 27.05.2015 )

(Powstańcom warszawskim poświęcam)





Kamienne góry dosięgły nieba
Rozdarło się niebo przekłute iglicą
Przez lasy po cieniach chodzące mgławice
Jak białe kontury przykryte przyłbicą
Noc się rozległa w strasznych błyskawicach
Bijąca w w rozległych przestrzeniach


Jasny śmiertelny nikczemny dla ziemian
Pełny złowieszczy jak krzyż złamany
Do końca biły jak w kuźni pioruny na przemian
Bijące z gór świetlistych pioruny
Płynące z chmur jęzory jak czarne gady
Zdziczałych czartów wprost piekieł zwiastuny
Jak znak zagłady
Z wściekłością kuły skały
Jak mur natury

Piorun śmiertelny, piorun na przemian
Bijące z chmur piekieł zwiastuny
Rozbłysły krzyże, białe kurhany
I ojców całuny

Żelazem okute w Wars i Sawy losach
Z chmur pioruny się toczą po ziemi gorącej
Czy czujesz grzmoty śmierci uderzeń we włosach
We krwi rozbłyskach jaśniejszych niż słońce?

Grzmotów ognia purpury tu więcej nie trzeba
I złowieszczych pomruków fatalnych
Kamienne góry dosięgły już nieba
I zwalił się ogrom straszliwy ze szczytu
Piorun co dotknie i spali

Rozdarło się niebo choć było ze stali
I odbił się grzmotem od niebios błękitu
Zaświecił w piorunie jasny Parnas w dali
I z brzóz srebrzystych biały krzyż hymnu
Na chwilę zaświecił
I ogień dobywa z błękitu odmętu
Ja wiem. On jeden jest święty.

Jak Chrystus na krzyżu na żaglach rozpięty
Na polach ojczystych niezwykłej golgoty
Blady krzyż śmierci niewoli rwał pęta
Był krwawy i złoty z kurhanów odmętów
To wiem. On jeden jest święty

Ta ziemia na której on stoi
Jest święta








Agamemnon 

środa, 7 października 2009


Totalitarny
( Odpowiedź na wyrok Sądu Okręgowego w Katowicach (23.09.2009 - sędzia Ewa Sloecka) skazującego księdza katolickiego za głoszenie prawdy)

Totalitarny, tak bardzo znajomy
Świat , który jak upiór we krwi się umywał
A wszędy oczom ludzkim pokazywał
Smutek i większe mogiły niż domy
Gdzie postać władcy krwią napotkana
Była tak straszna jak postać szatana.

Szedłem w kajdanach z barbarzyńcami
Szedłem nową torując drogę - Mord czerwony
Na sosenkach - uskrzydlony jak piorun ogniami
Oczy mi przeżarł - już patrzeć nie mogę
Serce mi zdławił.

Agamemnon
07.10.2009 22:13

czwartek, 1 października 2009


Przemijanie(listopad)
Dojrzewa już owoc ogrodu jak życie
I czasu - co płynie jak rzeka.
Czas, co prowadzi do złocistych mgnień losu
Pełnych jesieni,
Dojrzałych już wrzosów -
W dojrzałego jak prawo człowieka.

Uleciały dni moje, spłynęły dni moje,
Spłynęły jak rzeka daleko.

Ziarno prawdziwe, mądrość prawdziwą
Wyda - co nie ginie przy wieczności kresie.
Ziarno me żywe, wiele dóbr wielkich,
Ziarno prawdziwe przyniesie.

Musiałem wiedzieć jakie jest łez prawo,
Jak ból smakuje z kamienia.

Zebrałem dni moje jak perły istnienia
Z samych jasnych wypełnionych światów,
Gdzie ma początek byt a końca już nie ma

Człowieku świątynią Ducha jesteś,
W tobie Słowo święte.
Ileż uroku, kto wykuł twą wielkość -
Przybytku niepojęty
W którym wszechświat cały -
I Bóg jest zamknięty,
Aż czas gwiazdami srebrzony posypie ci włosy.

Ty, który z ośnieżoną głową,
Złożysz przed tron Boga całe swoje życie,
Jak gałąź majową,
Gotowy zdać sprawę z serca i zarządu,
Wobec boskiego postawiony sądu.

I cienką nić tęsknoty pieśń wydała złota
Na pożegnanie.
Na złotej lutni pochwycił śnieżony,
Na złotych strunach wygrywał tęsknotę
Tak w przeszły jak przyszły wiek złoty
Na powitanie.

*

Świeciła noc księżycowa
I gwiazda i znicze
I pocałunki z odległej przestrzeni.
Jak pieśń stepowa
Jak wiatr jesienny





Agamemnon
14.09.2009 21:22

Gdy dziewczę się budzi



Nadchodzi świt nowy,
Nadchodzi jutrzenka,
We mgłach porannych płyną powoli
Nowe błękity na ręce, piersi i czoła.

Poranek się ściele,
Śpi jeszcze dziewczę, poranek już woła
Duszę zamkniętą w pięknym żywym ciele.
(Bóg tu wspomniał na pokorną cichą cnotę.)
Oszalała radość hymnu natury bez mała,
Poranek zaczyna budzić dziewczę złote.

Jakby wśród cyprysowych gajów
Już ziemia powstała
Ze szczebiotem potoków,
Pląsaniem strumyków
I w złotych obłokach cały świat tonie.

I oto promień słońca
Śliczne dziewczę pochwycił za skronie.
Jak ptak pięknością zamknięty i dziki
Wzleciała radośnie,
Jak anioł radując się rośnie,
Świeciła jak naga gwiazda w jutrzenkach bez liku.

Powstała szczęśliwa,
Wzniosła konwalie ku słońcu
I piękną słoneczność swej duszy
Co ziemię okrywa.

Konwalie rękami dziewczyny,
Co w górze zawisły, siały perły i rosy
Na polach, dolinach i górach,
Na mchach, kalinach i wrzosach
Ojczystych.

I co Bóg może zdarzy,
Zwycięskim kluczem, każde wnętrze poruszy.
Te kwiaty z jej serca, z jej ręki
We śnie sięgają dna duszy, sięgają na jawie
A potem, oczęta perełki z konwalii
Odlatują, by zaraz powrócić i patrzeć ciekawie
Na sposób przemiły.

A oczy konwalie uśmiechem wabiły,
Jak czar dziwny włożony na skronie,
Jak ogień na skroniach co płonie.

O kraju rodzinny piękny, pięknością przedziwny.








Agamemnon
11.09.2009 0:03

Łzom trzech spojrzeń

(Warszawskim powstańcom, państwu Baczyńskim poświęcam)

Boleści orzeł, ojczyzno biała
Dniom na czerwonych od krwi przestworzach
Blask rozpościelasz i rozogniona
Przechodzisz cała.

Jakim twym czarem rozmiłowałaś
Serca półżywe i poniżone
Jakiego ducha w mojej koronie
Zamknęłaś słońca i jaką dolę?

Tym dniom co szerszeń oko wykole
Sprawca milionów bielmowych znamień
Jak łzom trzech spojrzeń co w jednym kole
Wyryte w jeden umarły kamień
Od Krzysia, Basi i ich dziecięcia

W żywych aniołów tych ludzi zamień
Panie od wszystkich człowieka losów
Od strzałów oni, bicia i stosów
Oni nie mieli żadnego głosu!

O! żegnaj życie - człowiecza perło
Życiem służyli Ci zawsze wiernie
Daj im koronę Panie i berło

Odeślij ciernie i zapomnienie
Odeślij skargi i ludzkie łkanie
Kamieniom Twoim rzuconym na szaniec.

*

Przechodniu, powiedz Polsce
Powiedz koniecznie krajowi
Tu leży warszawski powstaniec
Tu leżą ojczyzny synowie.

Przystań
I odmów różaniec.











Agamemnon
20.09.2009 9:06

sobota, 5 września 2009


Powiedziałem Panu

Kamienne góry napełnię swym śpiewem
Nad szumem drzew
Nad szumem potoków



Powiedziałem Panu słowem cichym Weroniki;
"Śmiercią sam jestem i snem Panie
I cieniem od słońca przez Boga rzuconym
- Chcę by na szaniec".

Ciało tajemnie, bić serce będzie
I glob przetacza w święte przymierze.
To Boga serce staje i słucha i czuje we mnie,
Czuje oczyma jak czar łabędzi
Gdy czasu dotrzyma i czas się zatrzyma,
Słowo Twe Panie bić sercem będzie,
Od Ciebie bierze
Moimi oczyma.

Nie będę martwy, gdy ciało Twe we mnie
Przyjęte jak chleb prosto, bić serce będzie
I glob przetacza na sposób ducha.
Przyjęte serce prosto bić będzie wszędzie.

A cień od słońca przez ludzi rzucony
Był jakiś martwy, dziwny, szalony.
O ziemio Słowa! gotowa zasnąć,
O słońce nieba zaczynasz gasnąć,
O ziemio gotowa wydać chwast wiernie
Pozwól, że powiem, kto piękniej śpiewa,
Kto jest w Edenie, a kto poza nim
Wydaje ciernie.

Ujrzysz mnie tutaj
Z wielką radością, hymn śpiewający
Którym świat zmrożę.
Edeńskie kwiaty, edeńskie drzewa
W edeńskim jeziorze łabędzie czarne
Co pierś mą wzruszą i pierś otworzą.

Jak przez sen świecę śnieżną przerzucę
I ją zapalę świętym istnieniem
Przed Boga duchem
W centrum Edenu
Boskim płomieniem




Agamemnon
02.09. 2009 g 22:19

wtorek, 1 września 2009

Perły oczu

Gdy gwiazdy spadną
Skrzeniem ozłocą
Z niebios ogrodu
Złocistą ziemię
Wszystko ogarną
Cudowne niebo
Rozkwitłe słowo
Wspaniałe plemię
Poloniae regnum
I perły oczu
Młodej dziewczyny
Jak skarb narodu


Agamemnon

poniedziałek, 31 sierpnia 2009


-->
Burza
(Powstańcom warszawskim poświęcam)
Kamienne góry dosięgły nieba
Rozdarło się niebo przekłute iglicą
Przez lasy po cieniach chodzące mgławice
Jak białe kontury przykryte przyłbicą
Noc się rozległa w strasznych błyskawicach
Bijąca w w rozległych przestrzeniach

Jasny śmiertelny nikczemny dla ziemian
Pełny złowieszczy jak krzyż złamany
Do końca biły jak w kuźni pioruny na przemian
Bijące z gór świetlistych pioruny
Płynące z chmur jęzory jak czarne gady
Zdziczałych czartów wprost piekieł zwiastuny
Jak znak zagłady
Z wściekłością kuły skały
Jak mur natury


Piorun śmiertelny, piorun na przemian
Bijące z chmur piekieł zwiastuny
Rozbłysły krzyże, białe kurhany
I ojców całuny

Żelazem okute w Wars i Sawy losach
Z chmur pioruny się toczą po ziemi gorącej
Czy czujesz grzmoty śmierci uderzeń we włosach
We krwi rozbłyskach jaśniejszych niż słońce?

Grzmotów ognia purpury tu więcej nie trzeba
I złowieszczych pomruków fatalnych
Kamienne góry dosięgły już nieba
I zwalił się ogrom straszliwy ze szczytu
Piorun co dotknie i spali

Rozdarło się niebo choć było ze stali
I odbił się grzmotem od niebios błękitu
Zaświecił w piorunie jasny Parnas w dali
I z brzóz srebrzystych biały krzyż hymnu
Na chwilę zaświecił
I ogień dobywa z błękitu odmętu
Ja wiem. On jeden jest święty.

Jak Chrystus na krzyżu na żaglach rozpięty
Na polach ojczystych niezwykłej golgoty
Blady krzyż śmierci niewoli rwał pęta
Był krwawy i złoty z kurhanów odmętów
To wiem. On jeden jest święty
Ta ziemia na której on stoi
Jest święta



Agamemnon
30.08.2009 g.19:33

środa, 29 lipca 2009

Panna młoda

Najcudowniejsza dziewczyna
pod błękitem stała
jakby bogom stworzona, boskim
kształtom miary
przypadła w ramiona
swojego księcia
aż po wyssane krople ostatnie
aż cudowny czas zajdzie i skona

Jak rajskie malowidła
na ścianach dwóch dusz się mienią
które ciągła modlitwa
w ciałach niewinności
osłoną promieni

Z morza chrztu wschodzi nowa
Nowego stworzenia królowa

A gwiazdy niepojęte
Spadną jej na głowę
Aż czas zapali swoje gwiazdy
Brylantowe



Agamemnon
17.07.2009

O nieskończona dziejów jeszcze praca
Nie przepalony jeszcze glob sumieniem
Norwid

Cyprianie

Koło historii przez wieki przewraca
Jak młyńskim kamieniem
Czasy skończone - historii już nie ma
Jak bryły w górę ciągnione ramieniem

Na karuzeli tych samych przemian
Wraz z twoim Cyprianie westchnieniem?


 
Koło historii co wieki przewraca
Czy doda na końcu sumienie?
O nieskończona dziejów jeszcze praca
O! nieprzepalony jeszcze glob sumieniem.


 
Agamemnon
15.07.2009 












Maryja Królowa Polski



Maryja Królowa Unii Europejskiej



(wariant trzeci)







Wniebowzięcie co chwałę Twoją rozpromienia i głosi

Na złotych ustach magnifikatu

Złotym promieniem nadziei jak jutrznia się tworzy -

Gdy wracasz do swych dzieci w przeróżnych epokach



I wszystko Królowo co słowa Twe nam przynoszą

Przyjmujemy z uwagą.



*

Matka co łączy ziemię z niebem –

cóż to dla Ciebie być w słowie Pana

i prosta tak jesteś jak proste Twe serce

tulące skinienie nieba, by życie tętniło na ziemi.



Ciężarem życia styrana , czekałaś zgodnie z rytmem czasu

który dla Ciebie się spiekał.

Serce matki najprostsze, serce matki bezradne

lecz w żywym zanurzone źródle

w samym Boga południu .



Gdzie jesteś poezjo życia w niebie?

czy i w niebie brak wyrażeń

dla wielkości Boga, jego syna i Maryi?



Słońce to tylko wodór przechodzący w hel,

planety to tablica pierwiastków niewielka

a sen i ten sen ubrany w przepowiednię

zamienił się w coś co nie umiemy zapowiedzi ogarnąć.



Pozostaje nam tylko milczące uwielbienie

a potem już tylko cierpienie i milczenie ale i złotolica

nadzieja – bardziej rzeczywista niż rzeczywistość bólu i kamienia

i chleba.



Nie dziw się zatem niebu – samo jest pogrążone w zadumie

i nic piękniejszego od zadumy nie umie wyrazić;







Słońca girlandy niby z kwiatów plotła

Miesiąc srebrny pod nogami gniotła

Słońce lecące trzymała nad czołem

Szła nad lasami i leciała dołem

Tęcze ją ciągle oskrzydlały kołem

A na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu

Złocistym kołem się ściele świętym Boga Miastem;



Cóż to dla Pani być w słowie Pana?

Od Boga przyszła i Bogiem wezbrana!

On co chwałę Twoją rozpromienia i głosi

Słynna i czczona od lat dwóch tysiąca

Na złotych strunach magnifikatu świata

Świetlistym traktem wśród narodów słońca;



Słońca girlandy niby z kwiatów plotła

Słońce lecące trzymała nad czołem,

Tęcze ją ciągle oskrzydlały kołem

W chórach serafickich wtórującym grzmocie



Złocistym kołem się ściele świętym Boga Miastem

A na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu;



Laur słońcem otwartym świecił nad głową,

Błękitny diadem z gwiazd dwunastu w ozdobie

Tak Przenajświętsza gdy stoi na globie

Depcząca węża swą stopą perłową,

Husarią wielkiej odsieczy wiedeńskiej –

Okryta płaszczem niebieskim panieńskim

I gwiazd dwanaście jej płonie nad głową –



A na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu

Złocistym kołem się ściele świętym Boga Miastem

I chleb powszedni łączy z Boga żyznym Chlebem -

- A tymczasem na jutrzni różowej,

Królowa co łączy ziemię wraz z niebem

Pokazywała - nad pogańską zgrają

Święta - w koronie niebieskiej, perłowej

Nad którą ciągle - ranne gwiazdy wstają...



**

Niebieskie dziewczyny przynoszą płaszcz biały

(Niechże tak chwałę anielstwu opowie

Z księżycem u nóg

W splot złoty wspaniały

Co płonie

Z gwiazdami na głowie)

Dla swej królowej na tronie

O twarzy pięknej ponad archanioła

I po anielsku zbierać ducha z duchem

Piękność jej jadłem jak wąż który zioła

Okręca swoim żelaznym łańcuchem



Na tronie niby święta palma kwietna

Ponad anielska najwyższa w orszaku

I wysmukłością postaci szlachetna

Na turkusowym jak niebo czapraku



Chrystus nas woła: wy którzyście smutni

Idźcie do Matki, patrzcie w błękity

Oto gwiazd dwanaście wszystkie w kształcie lutni

Wychodzą z fal morza gdzie zorzą się świty



W splot złoty z gwiazdami jak diadem na skronie

Jak zorza, niebieskie klejnoty jak harfy niech grają

Niech gwiazdy płoną jak morza w koronie

Niechaj powstają wszechświaty wysokie i ziemia niech słucha –

Różowa piękność królewskim pozwaniem. O Panie!

Nie z ciała wskrzeszona ja jestem lecz z Ducha.







autor: Agamemnon



ps.



wezwanie





Chodźcie z nami

patrzcie w niebo!



tam górami bądźcie

i chodźmy górami!



bo nad nami nad wzgórzami i morzami

Stella Maris Stella Orbis na błękitach

z gwiazd dwunastu na gór szczytach

sprzyjająca



chodźcie z nami patrzcie w niebo!

tam górami bądźcie i chodźmy górami



za górami wielkie morza

w pół obręczy gwiazd dwanaście na gór szczytach

słońc płonących - królująca



Na krawędziach słońc przełęczy

sic ut maris po przestworzach

po promykach biegnie słońca

radius Dei w kształt błękitu



Tam wśród słońca na wpół tęczy

gwiazd dwanaście na gór szczytach

po promykach biegnie słońca

na krawędziach gwiazd przełęczy

słońc płonących - Stella Orbis jaśniejąca





Chodźcie z nami patrzcie w niebo

diamentami płachty skrzące



kosmicznymi przestrzeniami

zostawiamy -



zostawiamy krwawą ziemię

krwawe słońce







Agam.

-->