poniedziałek, 11 kwietnia 2011

zachód słońca


spostrzegłem go z otwartego okna campingu
aż wyszedłem na zewnątrz aby popatrzeć...
wchodzę jak co dzień w nowe zdumienie –

wobec promieni czerwonozłotych przeciskających się
między szparami purpurowo-granatowych smurzystych obłoków
na tle jeziora ognia z potężnym okręgiem szkarłatu
nieporównywalnego widoku rubinowej kuli.

tymczasem Słońce powoli skrywa się za Ziemią
w palecie przestrzeni niezrównanych kolorów
w codziennej inscenizacji indywidualnej – a zawsze innej -
kończącego dzień teatrem jak pieczęcią dnia.

spoglądam na wzgórza zachodzącego słońca
na lasy coraz bardziej zapadającego mroku
na cały krajobraz jak na modlitwę z psalmami
w ornamentach niekończącego się piękna niezależnego.

Agamemnon
11.04.2011 13:12

Ps.

Ktoś rozpalił już ognisko. Powoli niebo zamienia się w ciemny błękit z niewielką ilością świecących punktów z zanikającą paletą barw. Aż nadchodzi granatowa noc z miliadem iskrzących gwiazd diamentowych. I tylko od strony ogniska dochodzi śpiew. Na dwa głosy.
_____