wtorek, 20 maja 2008

Moratorium na wykonywanie aborcji (część I)

Dzieciom poległym w aborcji – poświęcam

Świat cały zawirował
w oczach wzrastała ciemność
…nastał czas śmierci
mróz objął serca
paraliż rozum
zasady wyparowały już dawno
znikła nadzieja
zostały tylko aseptyczny postęp i nowoczesność
Ja, który niedawno się począłem
Odchodzę
Parafinowy uśmiech ulgi
Zastygł na twarzy
mojej matki
Odchodząc słyszałem plusk wody
umywanych rąk, wycieranych
starannie ustawą.



Agamemnon

Moratorium na wykonywanie abortu

Moratorium na wykonywanie abortu ( część I


Przypowieść o ginekologu mordującym dzieci przez poronienie.

Człowiek pewien wypruwał serce Bogu
A z twarzy był dobry, łagodny i miły
Wcielony w milion wycinał ze złogu
Swego gatunku abonament siły
Miał zdaje się wszystko willę, mercedesa
Nie pytał on wiedział lecz czasem się dziwił
Że Bóg się nie uśmiecha
Niósł pomoc pracował ciężko, mozolnie i żmudnie
Na krzyż przybijał w samo południe
Wyrywał serce i wrzucał do śmietnika
Z wiarą dziecinną
A Bóg się wciąż nie uśmiechał
A serce Jego wciąż bije choć bić nie powinno.

autor: Agamemnon




Droga mamo!

Sama nie wiem czemu napisałam
Może ujrzeć znów Cię chciałam
Będąc tu aniołkiem w niebie
Obserwuje sobie Ciebie

Widzę...

Często jesteś na mym grobie
Chyba więc coś pękło w Tobie
Płaczesz krzyczysz szlochasz
Może Ty mnie jednak kochasz?
Płaczesz także gdy małe dzieci widzisz
Nigdy ich nie tulisz
Boisz się czy brzydzisz?
Pokoik dla dziecka też widziałam
I pomyśleć że bym tam mieszkała
Spałabym w łóżku przy biurku bym się uczyła
Gdybym tylko żyła
Jednak jest coś co mnie zaniepokoiło
Czy to właśnie to nasze szczęście zniszczyło?
Widzę często jak chodzisz w nocy
Zaczepiasz panów
Są niscy wysocy
Nie rozumiem tego..
Potem z nimi gdzieś chodzisz

Dlaczego?

A potem znów płaczesz szlochasz
Powiedz mamusiu
Którego z nich kochasz?
Chciałabym wiedzieć
Gdzie mój tata no gdzie?
To chyba tylko Bóg jedyny wie
Kończę już mamo
No otrzyj łzy
Kiedyś będziemy znów razem - Ja i Ty
Wiedz mamusiu że ja kocham Cię
Najbardziej w niebie.
W imię Boga i swoje....
....Rozgrzeszyłam Ciebie...

autor nieznany



http://www.dlapolski.pl/viewpage.php?page_id=


WIĘZIONEMU przez reżim Tuska prof. A. Jaroszoszowi

Za murami, za kratami
Stary więzień przez dni całe
Westchnieniami, wspomnieniami
Karmi piersi przebolałe.

Oto owoc szczęśliwicy
Tuskowatej schedy rządnej
Opętanej diablicy !
Tusk nierządem jest porządny !


Tusku pielęgnuj kwadracik wąsa.

"Ozdobo twarzy, wąsy pokrętne !
Powstaje na was ród zniewieściały.
Dworują sobie dziewczęta wstrętne,
Od dawnej Polek dalekiej chwały.

Gdy pałasz cudze mierzył granice
A wzrok marsowy sercami władał,
Ujmując w ten czas oczy kobiece
Bożek miłości na wąsach siadał.

Gdy szli na popis rycerze nasi
A męstwem tchnęła twarz okazała
Maryna patrząc szepnęła Basi:
Za ten wąs czarny życie bym dała!

Gdy nasz Czarnecki słynął żelazem
I dla ojczyzny krew swą poświęcał
Wszystkie go Polki wielbiły razem,
A on tymczasem wąsa podkręcał.

Jana Trzeciego gdy Wiedeń sławił
Głos był powszechny miedzy Niemkami:
Oto król polski co nas wybawił
Jakże mu pięknie z tymi wąsami !!

Kogo wstyd matki ,ojców i braci
Niech się ze swego kraju natrząsa.
Ja zaś z ojczystej chlubny postaci.”
TUSKU pielęgnuj KWADRACIK WĄSA !
WODZU kochany,CZESZ SIĘ NA LEWO !
Nie bądź rozczochrany.



Fałsz, Tusk i przyszłość

Przyszłość jak ogród porozwalany,
Przyszłość jak pełna goryczy misa
Liści opadłych żółte dywany,
Winograd ognia strzępami zwisa.

Zmierzch jak dzieciństwo, roztacza CUDY
Barwne muzyki miast myśli przędzie
Nie ma pamięci i nie ma złudy
Wszystko jest FAŁSZEM i FAŁSZ jest wszędzie.

Wszystko jest FAŁSZEM ,wszystko jest KNOTEM
Buduje, wznosi FAŁSZU przewrotem !




Prof. dr hab. Antoniemu Jaroszowi poświęcam.

Tusk pobił znowu profesora
I zmierza do jego śmierci
Na krwi się pośliźnie i krwią się zadławi jak kością
I czyn ten plugawy pozostanie na wieki jego własnością.



Te reformy my Polacy, będziem widzieć jak na tacy.

Tak naprawdę nie jest szkoda
Gdy nastała nowa moda
Tak jak u panienki Kingi
Zrezygnował ćwiąk z reformy
A założył stringi.

Dziś więc tylko stringi modne
I niech się tu nikt nie złości
Bo w paradzie on równości
Bardzo zwiewnie i wygodnie
Nie ukryje zawartości.



Tusku jesteś nieszczęściem dla Polski !

Rządny władzy, gdyż leży w jego naturze.
Demokratą na dole - despotą jest w górze.

Władza i wolność w zaciętej swarze
Wzgardziły wieków przestrogą,
Nie chcą przy sobie iść w zgodnej parze,
A żyć bez siebie nie mogą !

My się na sądzie wieków nie mylim,
Nie chcemy w kraju tutaj żadnych Sasów
Chlubniej być głupcem z Homerem,Wirgilim,
Niż GENIUSZEM TUSKOWATYCH CZASÓW !

Ileż tu dzieł wstawionych, iluż autorów,
Grubych dzieł wyrażeń, stylów, smaków, wzorów,
Warchołów nie sio Biesio łowskich, kudry, piterki,
Hubnerki, pali żaby i przypieka koty,
I ćwiąkalskie klejnoty i inne młoteczki i młoty.

Ciesz się tandetnym światem narodzie sarmacki,
Gdyż cię dopadły tuskowate macki.
Przez cztery lata obłapiać cię będą
W żydowskie plany spłacania
Niemieckich długów cię w przędą .

O najpiękniejszy Tusku, córo obecnego roku !
Dlaczego pośród tylu powabów uroku,
Do stęsknionej za tobą dążąc okolicy,
Przybrałeś WDZIĘKI, a z wdziękiem niestałość DZIEWICY!



Kutzu

Co to jest ojczyzna. Oto ja ci powiem:
Starzy ją zwali swym życiem ,swym zdrowiem,
Służąc jej wiernie w złym i dobrym losie.
Co to jest ojczyzna - to twej chaty ściana
Za którą nie rzadko krew była przelana,
To zagon żyta co cię karmi w głodzie,
I rzeczki twej woda co cię rzeźwi w lecie,
To piękność chłopców co ci serce bodzie,
To twoje niebo najpiękniejsze w świecie,
Smak twego jabłka, cień twojej jabłoni,
To dzwon kościelny co ci na msze dzwoni,
To twoich wynurzeń sążnistych swoboda,
To twego ojca posiwiała broda


Do Niewładysława Sikorskiego

Wstań bez korony, bez wodzów BUŁAWY !
Wstań bez purpury - bo na cóż ten lichy
Szmat dziś dla ciebie, POSTRZĘPION PLUGAWY
BEZWSTYDNĄ ZDRADĄ. A ty nędzny SŁUŻKO
OBCYCH AGENTUR, nad tobą cichy
A wielki człowiek spełnił sąd - Kościuszko !



Zbyt trudne Andrzeju zadałeś pytanie

Jaki rząd uszczęśliwić Polaków jest w stanie.
Odpowiem ci ,że żaden chociaż mogę błądzić,
Gdzie chuć biegnie do koryta -
Tusk nie umie rządzić.
Jest on dla Polaków taka zjawa , zmora
Coś na kształt > Merkel gubernatora.<

I na nic się tu zdadzą różne krzyki, stresy
Nie polskie prezentuje on interesy !


Dialog z internautą ~~edim


Wśród plwocin, diabelskiego krzyku,
Co sądzisz Agamemnon o ojcu Rydzyku ?
Jeśliś taka rymująca głowa
Upstrzyj swą odpowiedź w rymujące słowa.

~~edi

Od strony kuchni, gdzie się kręci lody
Kamera mas mediów tam zwykłe nie sięga
To za głębokie jak na nią zawody,
Ale wkroczyła tam Rydzyk potęga.
I co w takim wypadku zwykłe się zdarza
Naruszon został INTERES LODZIARZA.
Wśród plwocin, wymiocin, diabelskiego krzyku,
Chcesz bym coś wyrzekł o Ojcu Rydzyku ?
A ja do tego dodałbym i TUSKA
By z dwóch jednego odłowić łobuzka.
I w tej medialnej przeogromnej tubie
Na cel wezmę DRUGIEGO , bo go bardziej lubię !

Gdzieś ZNIKNĄŁ CZYN, co w przyszłość wkroczyć miał śmiało,
O którym w wyborach gadał nie mało.
I z niego drogą wyjdzie on krótką,
Bo czas obietnic nie równa się skutkom !

Gdy z rana jasność słońca rozpostarła
Olbrzymi czyni cień małego karła
Lecz na wpół nieba, gdy dojdzie tropika
Mały małego, cień będzie karlika.

Nie usłyszy go nawet nikt przez stetoskop
I nie ujrzy go ni kto, przez Habla mikroskop
I powstanie punkt taki malutki, prześliczny
Taki abstrakcyjny - wręcz matematyczny
Cud archaiczny.

Dziękuję ~~ediemu za zadane pytanie,
Nie wiem czy wyczerpująco odrzekłem ja na nie.

~~ Agamemnon

Jaki mikroskop Habla ? Teleskop wstaw panie !

~~ edi

Jak teleskop w wszechświat święty
Mknie po wszystkie jego kresy
To go Habel wnet odwróci
W nieskończoność punkt zwinięty
By w ten sposób dojrzeć Tuska !

~~ Agamemnon

Tyle słów padło o Tusku, bez liku
Powiedz coś jeszcze o ojcu Rydzyku .

~~ edi

Więc odpowiem ci krótko:

Gra dusza jego pod geniusza dłonią
I struny dźwiękiem jego duszy dzwonią
Jak krążeniem krwi ciało żyje
Tak przez niego, wśród tego cienia
Pośród pomówień, bólów cierpienia
Zegar mądrość i idzie i bije.

On do tonów wszech duszy
Struny wszelkiego dobra nastroił
Granice ich echa niebieskie poruszył
Niebieskim echem będzie ziemię poił.

I nie przeszkodzi mu gawiedzi zgraja !
Co jak letnie owady, lecące stadami
Ku słońcu, samo słońce zaćmiły przed nami.



I choć jesień jest żółta i czas owocowania

I liść już spadł i wstała szaruga

Lecz nie znajdziesz w niej ani krzty śmierci,

W jesieni nić życia przeciąga się długa



Tak od serca dla Tuska

Drogi Tusku, tobie tylko
Co niebieskie oddać niebu
I zastanów się nad chwilką
Dzień twej śmierci i pogrzebu
Będą ciebie w mnogim tłumie
Ci potępiać, ci wynosić

Lecz się znajdzie kto zrozumie
Westchnie ze mną - TO JUŻ DOSYĆ !



Tusk spowity w wieczne mroki

A Tusk spowity w wieczne mroki
Tylko z piołunów czerpie soki
I pustką życia, nicość ziemi
Kreśli barwami ponętnymi.

Cudzym się one tuczą ciałem
Ssie jak pasożyt cudze soki:
W rozwodzie z myślą z ideałem,
Ku pełnej zdradzie zwraca kroki,
Mistrzów odarł z grobów po to,
By przehandlować laur na złoto.

I przed tą hańbą tą o wstydzie !
Kraj dziś na klęczkach przed nim idzie,
Szydząc z natchnienia i rozumu
Pełnej gawiedzi, pełen tłumu
A on nienawiść wciąż podsyca
POsmaleńców syna nałożnica.


Cisza błoga

Nie zazdroszczę gdy kto wzlata
Pod gwiaździste wielkie nieba.
O rozkoszy ! Choć na chwilę
Krążyć śmiało pod obłokiem
I na głupstwa, nędzy tyle
Cichym mędrca rzucić okiem.
A Tusk wyżej, wyżej wzlata,
Ten punkt błota, serce świata
To mrowisko jego całe
Jakże nędzne , jakże małe!
I reformy te wspaniałe
Pełne żądzy, nędzy, pychy
Jakże twór to śmieszny lichy.
Gdzie te wielkie dzieła świata ?!!
Co to mają przejść naturę !
Gdzież te wielkie reformata
Gdzież ta grzmiąca echem sława ?
Tylko słychać mediów głosy
Co wynoszą cię w niebiosy.
Tam na górze nic nie słychać
Tylko cisza, cisza błoga
Tylko słychać smutek Boga



W leśnej głuszy oberwane, kikutami stoję drzewa
martwe prawdy ogłupionego ludu,
puste skały, syczą węże, ptak umarły już nie śpiewa.
Kłamca kłamie już bez trudu.
Trzeba będzie tutaj cudu!
Śpiewa słowik w kryształowej duszy,
rosną kwiaty, mchy i drzewa
i porasta gaj zielony
wraz z porankiem rumiankowym mojej duszy
i w przeżarty kikutami świat się wlewa.
I tak z wolna i pomału
świat się tworzy ideału,
rosną mchy i zioła, rosną nowe drzewa.
Nowy wiatr już wieje, rzeźwi duszę i nadzieję,
nowy ptak już śpiewa
i tak z wolna i pomału, nowy świat powstaje
w kryształ ideału i rosną nadzieje wyryte z kryształu
i kikuty ogłupionego ludu
zmartwychpowstają i biegną do cudu !

Agamemnon


Wstyd wobec historii

Cóż spytacie , z owymi książęty,
Co siedem wieków jak próchnieją w grobie
Pargaminowy, na klamry zamknięty
Wolumen dziejów - niech spoczywa sobie;
Szanując przodków relikwiarz święty,
Oczy ku przyszłej wytężamy dobie !
Cóż mamy cenić Dojczetów czy Ruska
Wczorajszy zachód ? Czy jutrznię co wschodzi
Z nad maralowych kresów Pułtuska ?

Tusk wielkie to imię, jak grom na mnie spada
Na odgłos strzału senne ptaków stada,
Tak na dźwięk tego słowa zrywają się we mnie
Stada myśli i lecą przez żywota ciemnie.
Czy ta historia mojej współczesności
W snach dziejów z wielkim szacunkiem zagości ?
Gdyż z Wiejskiej wypłynął do PO-rtu statek
I przywiózł Polakom wstydu dostatek.


Problem polsko - niemieckiego pojednania.

Ktoś PIERWSZY musiał w wiekowej rozterce
Wyrzec szlachetne przebaczenia słowo
I rozszalałe namiętnością serce
Dłonią rozwagi przycisnąć stalową,
By dwa kraje do świata iść mogły społem
Ktoś pierwszy musiał stać się tu aniołem.
Na tysiąclecie okazja tak duża !
Dla kraju skrwawionego, kraju przedmurza.
Wysłano przebaczenie, jeszcze nie bratu lecz katu
Zawarte w słowach episkopatu.
Lecz co im przebaczenie , aniołów władzy książęcej;
To ONI czują sie POKRZYWDZENI ! I JESZCZE CHCĄ WIĘCEJ !
JAKŻE ZAKŁAMANI W STRUKTURACH NIEBYTU
CZUJĄ NIEDOSTATEK W ZBRODNI PRZESYTU



Widziałem stare zbrodnie, nowe i stare światy
Ubrane w szaty świeże, dobrze skrojone porcięta, na koszulach krawaty
Królują w brukselskim ugorze,
Miliony pseudopraw oszołom brukselski namnożył
Spisane na milionowych stronach, brukselskim papierze – jak bóstwa
Wirującym tańcem a ich koniec ten sam co przed lat tysiącem
Krew, szmal, i pustka i otwarte oszustwa !

Zgrzybiali, robaczywi, pełni napoju i wszelkiego sadła
Brzuchy ich pełne piwa z duchem wylniałym
Ustąpcie młodym duchom - zgłodniałym nie jadła
Lecz siły ducha zgłodniałym!

Agamemnon


Fortepian Chopina


Zbliżał się wieczór – tuż przed zachodem
Lazurowe niebo granatowo różowo czerwone towarzyszy słońcu -
Jeszcze ciepło sierpniowe przed jesiennym chłodem
Otula sad sierpniowy swoim lata końcem.

Siedziałem przy studni pod jaworem, otoczony drzewami sadów,
Myślałem też i o Polsce - o tej co jeszcze nie zginęła
Aż w końcu melodia mandolin weszła po linii prostej,
Na pięciolinii dźwięczała - terkotały struny radośnie –żałośnie
I proste wielokrotnym brzękiem - terkotały ciągiem dźwięku.
Melodia mandolin szła po linii prostej
Na pięciolinii dźwięczała dalej ostro,
Terkotały struny dalej – doby radosno żałosne i proste
I tętniło... spokojem - miarową siłą pokoju...
A dźwięk się osadzał między sadami
I był przyjazny w mojej jaworowej altanie.
A gdy się już skończył - ucichł... bo gdzieś dalej ponad łąkami...
Aż zginął w sinej dali za dolinami
I nastała pauza jak melodia ciszy
Którą się wyraźnie w błogostanie... tylko słyszy...
Upstrzona w cykad koników małych polnych...
I nagle! spod długiej pauzy niebieskiego milczenia
Ozwały się silne znane mi nuty as dur wielkiego Chopina
Powirowały struny uderzane mocno i szybko,
Odbijały się od płotów dźwiękami uderzeń
I ule w sadzie stały się wyraźniejsze w słuchaniu zwierzeń.
Cała husaria Polski – cały przykład zdarzeń!
Słyszałem nad głową a może gdzieś z boku husarię płynącą w ataku


W uciekającym, nakładającym się grzmocie uderzeń
Białych klawiszy w czarnej oprawie fortepianu
Wydobywała się od wewnątrz nieśmiertelna natura
Życia umęczonego narodu
I sens i wielkość
I piękno jego istnienia
Tak.. piękno i nieśmiertelność i dostojeństwo i pełnia
Z życia czerpane - dźwiękiem na pięciolinii fortepianu umęczonego jak naród mistrza.
I tu nie chodzi o siłę wyrazu - Życie bowiem jest samo w sobie wyrazem
Bezbrzeżnym i najprostszym a przeto wielkim, podobne do samego Boga
Bo w Bogu zakorzenione.
Śmiertelne jest słońce bo miało swój początek,
Śmiertelna jest ziemia zależna od słońca,
Ale nieśmiertelne jest życie, nieśmiertelne każde uderzenie serca bijące na chwałę.
Czyż Pan nie utożsamił się z Człowiekiem udręczonym dla chwały Jego imienia?
Klawisze rozognione dosięgają już rozległych i pełnych tańca akordów rzeczywistych
Potężnych uderzeń utkanych na krosnach historii i na pięciolinii as dur
Przekraczających firmamenty lazurowego śmiertelnego nieba
Opartego po brzegi rozległej krainy wiecznego bytu.

O Przenajświętsza, któraś gratia plena
Wsłuchana królowo wraz ze mną w rzeczywistość ogłaszającą światu
Za pomocą białych klawiszy Chopina
Wielkość narodu z Boga majestatem.

Agamemnon
 




Nie ma cywilizacji bez bożego chleba,
Tylko umarli budują miasta bez świątyń
I dźwiękiem martwych prawd nie uniosą nieba.
Nie zobaczysz cudu egzaltowany
Brukselski - urzędniczy ludu
Co tworzysz kształty strzaskane.
W kształtach już nie ma dawnej wielkości,
W kryształach już nie ma dawnej treści ducha.
Kryształy strzaskane mórz zwierciadlanych i sklepień światłości,
Zaszłaś do nędzy kloaki brukselska mądrości i nędzą wybuchasz
I jak upiory stąpać musim
Lecz sen ze srebra i wód zwierciadła
I z potężnych szczytów gór
I potężnych burzy chmur
Co przechodzą przez świat majdan
Świat przez barwy gór widziadła
Przypnie sobie wielkie skrzydła
Boże skrzydła – będziem wolni już bez kajdan
Takie czasów są prawidła !
A ty egzaltowany brukselski urzędniczy
Co okradasz bajońskimi pensjami Unię
Zaślepiony i chciwy ludu
Nie zobaczysz cudu !

Agamemnon

Ty co masz na koncie pieniądz przecudny i drogi
Sądzisz, żeś bogaty - a tyś jest ubogi -
Co masz tytuły - doktoraty, habilitacje
A nie masz mądrości - na nic twe racje !
Bo DUCH do podłoży takich nie sięga.
On na WYŻYNIE - bo jest POTĘGĄ!
Nie masz go w wiedzy ani na kontach
Ani w przestrzeni i widnokręgach
Ani na Areopagach w dialogu Greka -
Gdzie zatem on wzrasta? i gdzie się wylęga? –
...
TO CO U PODSTAW LEŻY CZŁOWIEKA –
Aż go przywoła mądrość i serce!

Na ludzkich skrzydłach do niego się wzlata
Bo on nie zejdzie nigdy sam na dół
Za żadne skarby i pieniądz świata.
A do tej jazdy ten tylko jest zdolny
Kto myśli, czuje i sercem jest wolnym!
I spalił za sobą materii mosty
I stanął młody, świeży, jasny i prosty
A nie jak stary zgrzybiały
Co dźwigał materii puste ciężary,
Co umie fruwać jak kaczor stary,
Ten się nie wzbije do lotu ptaka
Na punkt najwyższy gdzie są orłowie -
Bo tylko jemu jest podróż taka -
Pozbawion ciężaru materii ołowiu
Kto się nie wstydzi wolnego ubóstwa
I się nie przejrzy w odbiciu lustrach,
Że tylko gdy stanie nagi
Może być tylko duchem bogaty
Przez smutek i radość i szczerość i skruchę
I słabość i wszystko co ludzkie -
TAK CZŁOWIEK RODZI SIĘ W DUCHU.

Agammnon

 

Przyszedł anioł śmierci w bieli
i duszę od ciała rozdzielił
Spojrzał co jest warta -
była czarna wiec wrzucił do cebra
gdzie warta jest czarta.
A gdy ją już wrzucił tę nędzną istotę
Zegar mu dalszą wyznaczył robotę
i anioł śmierci ten sam i w tej samej bieli
drugą duszę od ciała rozdzielił.
Duszę którą oddzielił jak on była w bieli
wiec dalej tę pracę –
gdy spojrzał – wykonał inaczej.
Do wód krystalicznie rześkich i czystych
do kwiatów bieli i złocistych jak len,
do stron białej duszy jej własnych ojczystych
spokojnych jak cień się ścieli z mądrości ostrością
anioł wprowadził jak sen

Agamemnon



Upływa z oddali flet w przestrzeni
wieczoru jak mak cichej...
...aż poeta księżyc wziął wiersze od niechcenia
i przeglądając na ławce próbuje je pisać...
Czarne sosny dostojnie stoją wsłuchane
w zegar ciszy...
i w to co we flecie zaczarowane...
W przestrzeni nieba teatru
zda się nie widzi i nie słyszy
jednooki Orion co jednym okiem patrzy...
- A jednak odchodzą w kołującym niebie
cienie co stoją...
a jednak płyniemy jak biały we mgłach jeleń
w zaczarowanych cyklach przemienień

Agamemnon


Jak iskier pełno jest z ogniska
tańczą perełki nibyzłote,
niebo wraz a płachtą iskier gwiazd
z księżycem płynie ponad rżyskiem
daleko od świetlistych miast.
Na wskroś nad wiejskim grzęzawiskiem
lekko zamglone białe łanie
wychodzą ciszy na spotkanie,
na lutni ciszy cisza gra
aż kryształowy wstanie świt.
W spokoju ciszy błogostanie
księżyc z gwiazdami w wolny taniec
srebrne promienie pozamienia,
stopniowo z wolna wypłowieje
aż się roztopi w błękitach wód.
Zobaczcie świta - to już dnieje -
nowy dzień wstaje i nadzieje
orzeźwiający niosą chłód.

Agamemnon


I choć jesień jest żółta i czas owocowania
I liść już spadł i wstała szaruga
Lecz nie znajdziesz w niej ani krzty śmierci,
W jesieni nić życia przeciąga się długa


W splocie spraw ludzkich warkoczy
Są boży ludzie co mają ogień w swych oczach
Są pełni choć może ubodzy ale szczęśliwi
Z tych oczu cały naród może się żywić
I napełniać swe barki i piersi ich mocą
Bo to jest Kościół od Boga prawdziwy
Bo to są ludzie Kościoła olbrzyma
Ziarno dla nowego pokolenia niwy
I całą swą duszą i całym sercem
Kościół ten kochaj i trzymaj.

Agamemnon

 

O ty gotowa krwi Chrystusowa
W ziemskich epokach zawsze stalowa
Straż trzymająca na szczytach szczytu -
Jest w Jego prawie - pochodzi od Niego,
Stanowi podstawę jestestwa ludzkiego,
Jest kwintesencją Jego Przymierza,
Bije w takt pulsu, sercem uderza,
Jestestwem ludzkim pełnią bogata
Stanowi sens bytu w aorcie świata


Duszo mego wnętrza!

Boskim wewnętrznym duchem obudzony...
Wszystko co boskie w duchu się piętrzy.
Już nie żądam zewnętrznego prochowiska,
Znajduję się w wiecznym Boga uścisku
I całą jego wolę od dni zarania niosę na ramionach
I niosę tak długo - jak żyję i skonam ! -
W kształt jego woli co ją powoływa
I pod jego wolą - co na wieki jest żywa -
I w jego woli w życiu na wieki zostanie
Aż po koniec wieczności - na wieki na amen.

I patrzę jak lecą niebieskie żurawie
I słucham jak cała flora odzywa się w stawie
I w pełnej gali - bożej wolności - mój czas się pali
Trzepocząc sobie nad potokiem jak fala modra
Złotym trzepotem - splotem, niebieskim omłotem
I wodospadu grzmotem głośnym nad potokiem
Wyrosłym pod bożym i pod moim okiem.

W Bogu nikt nie zginie - bo jest bożym synem.
Będąc na ziemi już tam przybyłaś duszo bogata
Stąd już żyjesz w Bogu, choć żyjesz we wnętrzu świata,
Żyjąc w materii tej ziemskiej głuszy
Zaśpiewaj Bogu poemat swej duszy!

Wszystko zapięte w dekalogu hymnie
Wszystko ułożone nic się w nim nie łamie,
Gdzie wiatry nie wyją, tak jak wyją światowe hieny
I świat nie przymiera – miłość nie jest starta -
I się rozróżnia bożą miłość, płynącą bożą aleją
Od miłości uścisku śmierci w przewrotności czarta,
Bo miłość i wiara miesza się z nadzieją
I jest kluczem współistnienia ziemskiej mierzei
Zasilana życiem co tkwi w Bożym Chlebie
Dlatego jest większa, większa od nadziei
I staje się zaczątkiem nowej ziemi w niebie.





Byt
Boga byt to wielkie bytów morza -
ziemię zasiał, stworzył zorze.
Byt sokołem jest w przestworzach.,
to śpiewaka tenor głosu,
to są ziemia i niebiosa
wraz z gwiazdami swymi,
to kropelka bytu człeka
ponad bytem jest na ziemi.
Jedni są tym bytem Życia
i pochodzą gdzieś od bóstwa,
drudzy zbrodnią znikczemnieni
w krwi się pławią i oszustwach.

Agamemnpon


Bóg nas nie zabija,
nasz Bóg daje życie
i dał nam czas który przemija
i możesz wyrosnąć z żyznej jego gleby
i żyć obficie
pielęgnując jego prawa bożego daru
którym jest życie
Tylko ty sam jeśli chcesz możesz się zabić,
możesz się zniszczyć jawnie lub skrycie
depcząc jego prawa, depcząc które ci dał - życie


***

gdy czas już nadszedł
rozpoczął graduał swojego życia
a potem zamilkł
a anioł świadek zamknął księgę
i nałożył pieczęcie Boga Żywego







Agamemnon

19.04.2011 11:55

Tusk kontra natura, mądrość i wieczność



Czy mię chęci tam wiodą w południa upały

Czy wśród milczącej nocy, gdy księżyc wspaniały

Zwiedzając te odwieczne pomroku siedliska

Przez czarne jodły srebrne promienie przeciska.

A między ciemnych świerków ukryty konary

Tusk huka ze snu zda się budzić poczwary

Mierzy wzrokiem te buki władnące dokoła

Jak stopą gniotą ziemię, w niebo wznoszą czoła,

Bada dęby odwieczne a ich młode lata

Przenoszą się myślą do kołyski świata

Zwiedza ich ramionami sklepione jaskinie

Pierwsze dachy śmiertelnych, pierwsze bóstw świątynie


I pod jego wzrokiem, jadem pomsty niebezpiecznie

Chce kruszyć płoty i gaje i dęby odwieczne.


I chce zepchnąć konie słońca, które w połowie biegu

Piąć się muszą na Tatry i brodzić po śniegu.




Odpowiedź na rezolucję brukselskiego karła


Z wybitym na czole piętnem Kaina

Stanął przed światem moralny karzeł

Bo prezentacji wybiła godzina.


Nie uznaje on wiedzy i ludzkiej nauki,

Wszystko płyciutkie i powierzchowne,

Według liberalnej żyje on sztuki

Za to ubranie ma modne - szyte szykownie.


Wśród swego brzucha życie mu wzlata

Jest jego bóstwem i świata sensem.

I chociaż nauka ustala niezbicie

W której to chwili człowiek ma życie

On dla nauki ma tylko wzgardę !

Znamię Kaina na czole mu świeci

Znamię Kaina ma za latarnię

Bez trudu w aborcie morduje dzieci,

Twierdząc, że jest mądry i postępowy,

Tak twierdzi twardo, twierdzi niezbicie

Lecz nie ma tożsamości prawdy i dobra

Lecz obiektywnie narusza prawo - prawo do życia.

Porzucił szczyty swego istnienia -

Bóg w jego życiu jest nieobecny,

Utracił on ogień z bożego płomienia

Bo choć postępowym się zwykle ogłasza

Dominuje w nim pustka i chciwość,

Posiadł w swej duszy wnętrzności Judasza

Co jest uznane szczytem podłości.

Tylko interes - tu absurd sam siebie pochłania

Przekroczył ów człowiek granice i wszedł do nicości.


Człowiek upadły, mówi ,że ma prawo

Lecz jego ustalenia zwane ustawami

O ile pomijają prawo wieczne ducha

Nigdy nie możemy nazwać ich prawami

Ponieważ praw odwiecznych człowiek w nich nie słucha

I są przejawem jego nędzy ducha.


W cieniu diabelskich nietoperza skrzydeł

Odczłowieczona moc człowieczego ducha

pogrąża się powoli w najciemniejszą noc wszechświata

Nikczemnik straszydeł co bezwiednie upadł

Jak krew w czeluściach od wieków zarania

Zbrodnią przerosła wulkanem wybucha

W wieczystej tej nocy wszechświata nie będzie świtania.






Spełnili mędrcy na Boga pogrzebie kielich swej pychy
A napełniwszy swych mózgów drelichy
Uznali, że tylko oni, tak na ziemi jak i w morskiej toni
Nad światem sprawować rządy są godni

Uznali, że ludzka dziedzina - lewacka kraina
To wiedzy kagańce i szczytu
I cała ziemia pełna trupów - popiołu nieżytu
Unużona w postępowej aseptycznej zbrodni
Z lewackiego ustronia na cały świat wzlata
Rozprzestrzeniając humanizm śmierci na równikach świata
Którego chcieliby objąć w sto dni - jest to mądrość zbrodni
Mądrości bezdroże - jakże inna od mądrości Bożej
.




Dekalog


Posłany dekalog od gwiazd jaśniejszy promieni

Od bożego pochodzi on słońca

Zaświecił dekalog dziesięcioma słońcami na ziemi

Świetlistym traktem do końca

Wyryty w pamięci serca, życia słowa - mądrość bez końca

Każde spiżowym traktu pomnikiem!

Wykonywany dłutem Abla rzemieślnika

By do jasności słońca duch ludzki umykał!




Palił czas świecące wyspy gwiazd

Puszył się głos ciemnego proroka

Fałszywe czyny jak węże się wiły w czeluściach baszt

Czy żmijowego górskiego uskoku,

Wznosiły łuny ognia, budowały ludów trybuny

Gdzie miał prawo mordować lud

Ziemi całuny wznosiły w krwawym obrządku ideowych złud

Szalejących od wściekłości szatańskich tumanów

Paszczy przestworzy i dołów morza

W akompaniamencie przepastnych organów

Nocą smok wyszedł spojrzał i pożarł.


Skrwawiona kraina ateuszów grzechem

Żałobą błądziła po polach w pośpiechu

Odbijała się od całych narodów i pokoleń echem

Wtórowała echem historia wieków.


Dumał lewak liberał, że stłumił blask bożego promienia

Że Bóg już umarł skoro umierał, skreślony z ludzkiego istnienia

I jak ćma co się wokoło ognia kręci

Szuka życia w jasności ognia - znajduje ogień śmierci.

Jak jagnię w dobroduszności płacze

Lecz po chwili rozwiera wilcze kły i hieny siekacze

I włosy deszczu czerwonymi strugami się gną

Farbują niemym okrzykiem, zatykają usta ich krwią

Światło zachodzi za smutek ogromny

Co się przetacza jak burzy grom, śmierci zadaje rysunek przytomny

Nigdy nie nasyconym, zgłodniałym lewackim lwom

I tylko księżyc trupio pod niebem jak smutek się stara

Oglądać przeżarte pogrzebem dni epok zegara

I czarne szkielety stanęły martwo w stalowych kolumnach

Podniosły do góry rękę a w niej pokrzywdzone na wieku czoła

Jawą nabrzmiałe, krwią zaszłe padoły

Nieludzkiego cierpienia - Bożego Kościoła

( Co w świetlistej Boga wieczności - wiecznego bez słońca miasta

Bo Bóg jest tam Słońcem Jedynym

A wieczność z ziemskiego padołu łez ku wieczności Boga

Cierpieniem i czynem urasta.)


Pękał czas - iskrzył zbrodnią czyn lewaka

I zbrodnia liberała ociekała wściekłością

Fałszywy czyn w duszach jak piorun zagościł

Lecz kruszy się głos ciemnego proroka, berło szatana topnieje

Rosną nadzieje jak lasy ewangelii wtłoczone do historii świata epopei

Potwierdzone światłem plejad tarasów, gwiazd niebios

Bożych świetlistych dróg - błogosławieństw wszystkich pokoleń i czasów.






Życie co się stopniowo mgłą śmierci zacienia
Oko mgłą zachodzi stopniowego umierania
Prawidłem prawa wiecznego istnienia
W śmierci cząsteczek od wieków zarania

W śmierci cząsteczek - warunek wiecznego istnienia
Po próbie życia - jakość umierania
Wezbrana w płachty bożego płomienia
Warunkiem zmartwychpowstania

Na zmartwychwstanie śmierci.
Na zmartwychwstanie życia
Według tablicy pochodzącej od Niego

Według tablicy zwierciadła odbicia
Apokalipsa Boga Żywego.





Człowiek bez czynu to rola bez plonu
Myśl bez czynu jest księgą końców końca
Słowo bez czynu to wieża bez dzwonu
Jak miłość niedojrzała jest wiosną bez słońca

Człowiek co innego - niźli aniołowie
Dźwiga ciężar życia człowieczego losu
No bo same troski ma na swojej głowie
Jest - gdy jego serce - nabiera serca głosu

Gdziekolwiek żyje on w zgodności bożej
W człowieku wewnątrz niebo się tworzy,
Gdy serce z ludzkiego etosu - bo miłość
Wraz z czynem i Bogiem tworzą niebiosa



Słusznie nazwałeś świat snem i marą
Uczyń z niego przestrzeń jasną i stateczną
Siedzibą człowieka z bosko - ludzką wiarą
Anioła przyjm do siebie i wiarę odwieczną

Anioł z tobą zamieszka, będzie za pan brata
Gdy zło się w pył rozsypie, lewak Kain ujdzie wiarołomny
Ożyje zarys pierwotny od kolebki świata
Człowiek gmach wzniesie, gmach boży niezłomny.

Anioł drogą i pomostem jest zarazem
Między niebem a ziemią z człowiekiem jest razem
Anioł z człowiekiem jak gdyby za ręce
Przechadzają się od ziemi do nieba,
Od nieba do ziemi i więcej
Od ziemi i z powrotem - tak trzeba !
Kurz wznosząc złoty, szlakiem złocistym
Z gospodarskim spojrzeniem książęcym
Z spojrzeniem krystalicznie przejrzystym
Tak mądrym jak czystym.

Ozłacają białe płatki kwiatów
Pozłacają białe ptaków skrzydła
Kreśląc ludzkie dusze i serc ludzkich prawidła
Nieznane dotąd żadnemu ze światów.




Lewactwo liberalizm a człowieczeństwo


Nad rozległym drzewem,
błękitu niebo
się ściele gregoriańskim śpiewem

Drzewo korzeniami pije krwawe soki
Na ziemi więc króluje tylko spazm głęboki.
Żywi się nawozem drzewo użyźnionym
gdzieś na gór grobów stokach.

Na niebie spokój, pokój osadzony
W kryształowo- złotych króluje obłokach

Drzewo tysiącośmiornica, rój konarów
chciwych, cudzej krzywdy sięga.

Słuszność, sprawiedliwość jest z bożych obszarów,
miłosierdzie i miłość jest niebios potęgą.

Syci się pień drzewa, brzuch bogaczem żyzny,
w brzuchu galon piwa i kłaki płycizny.

W niebie ponad drzewem, tam na wysokościach
niebieskie gustują wina w dialogach mądrości

W niebie każdy wielki z Bożego Plemienia
Każdy posiadł kamyk święty Bożego Jstnienia

Na drzewie ziemi, rój żyje robactwa
wielce zaślepieni światowym lewactwem.
Tak kaprawe oczy jak pień twarda głowa
nikt Boga tutaj nie posłucha - tak się żywot toczy
w pustostanie słowa wraz z pustynią ducha !




Historia zbrodni naszej doby
Bierze pałeczkę z epok głosu
Ziemia się ściele w zabójstw groby
Widoki krwawych zdarzeń i losów


Na Ukrainie bandy UPA
co tak niedawno jeszcze wczoraj
w trzysta sposobów kładły trupa
I zamieniali sen w upiora.

Niemiec nasz sąsiad od zarania
wkroczył na polski ziemi obszar
przyniósł kulturę zabijania
W lasach szubienic przyniósł koszmar

Niemiec i Sowiet współbrat krwawy
tego układu nikt nie ruszy
Spaloną ziemię pozostawił
Życie i Boga miażdżył w duszach

Stoją lasami bladolica
Trupy Polaków stoją przy mnie
W dobitym świetle od księżyca
Z mózgu odartym śpiewu hymnie

I znów powraca Dojcze Hydra
z diabelskiej kuźni jej wnętrzności
Unią chce władać w swoich widmach

NIE ! ! - w tysiącmłotach Baczyńskiego
Co dosięgają gdzieś wieczności !





Ojczyzna nasza ojczyzna



Naród w wodzie się pławił jak Mojżesz Nilowy

Bywał już w górze i upadł tak nisko

Bo przeciw naturze ciosem grobowym

Zdrajca go zmienił w gruzów zwalisko.

Lachickie my syny z włosami płowymi

Naród Polaka na nowo ożył

Za swoje granice , piędź czarnej ziemi

Patrzący na niebo przybytek wysoki

Dla Opatrzności rękami wznosimy

Klucz Dawidowy usta otworzył

Dla kraju istotę przez zwykłą robotę

Nie było wyboru, nie można inaczej

Przeszliśmy do wolnej ojczyzny z rozpaczy

Bo żaden z Polaków krwi oddać nie wzbraniał

Krzyż był przełomem - bo krzyż nie kłamał !

Bo to jest taka nasza ojczyzna

Pola, kościoły i zboża snopy

Chaty i kwiaty - niech każdy wyzna

Że to jej stopy. Bo to jest nasza ojczyzna

Niech każdy wyzna !







Nasza Królowa Miriam,gdy była jeszcze dziewczynką



Wieją wiatry nad głową, ponad małą królową
Płyną chmury jak białe łabędzie
Nie ma jeszcze tych oczu co łez wieków przetoczą
Rumiankowym Porankiem jest wszędzie

W słońca ognia kwiaty wplata, w łaskę Boga bogata
Była z nami i ponad wiekami
Tęczą krągłą puklerza od Bożego przymierza
Obiecana wraz z słońcem z gwiazdami

Co perły ma w oczach i błękitny motyl w warkoczach
Na głowie złoty diadem a może koronę ?
Ma gwiazdy na ustach, jej oddech nie ustał
Od świata początku wisi na ustach korali i serce jej płonie

Wiatr loki jej trąca, oczy z niebios wschodzące
W kryształowe zdroje do niebios na co dzień ulata
Serce małe i proste, krwią bijące radośnie
Sensem niebios i sercem jest świata

Co powiedzą jej wieszcze, czy ich słowa się zmieszczą
W małej główce zlęknionej i drżącej ?
Alabastrem potrąca struny serca gorące
Niebo, ziemię objęła swą pieśnią

I z tej pieśni, z jej twarzy Boży ogień się żarzy
Boże ciepło gorące jak słońce

Dziewczynka o złotych warkoczach co perły ma w oczach
Jeszcze za barankiem goniąca
Dziewczynka mała sama jak baranek biała
W cieniu Baranka biegnie po łące do słońca

A gdy skrzypnie zapora posłańców wieczora
I zajdą do wrót aniołowie złoci
Odbiją sie echem małej Miriam uśmiechem
Złotych kwiatów paproci ich krocie





Nasz NOWY TESTAMENT



Ziemia i słońce i człowiek pod niebem

znak jasnych proroctw odbitych w lustrach

zbóż co płynęły z zapachem chleba

Boskiego hymnu i Bożych ustaw,

mów złotomyślnych ustaleń pieśni

w perłowozłotym spływa warkoczu

tak płynął wielki Nowy Testament

radosnych pieśni niebieskich oczu

w sercu Człowieka - osiadł na amen

bo tak w dolinie jak i na szczycie na kopule czynu

złotymi zgłoskami, złotymi czynami, niebieski atrament

doliny i szczyty połączył krzyżem wawrzynu





Maryja Królowa Polski


Maryja Królowa Unii Europejskiej




Wniebowzięcie co chwałę Twoją rozpromienia

i głosi

Na złotych ustach magnifikatu wszechświata

I złoty promień nadziei jak jutrzenka się tworzy -

Jak wracasz do swych dzieci w przeróżnych

epokach...

I wszystkie Królowo co słowa Twe nam przynoszą

Przyjmujemy z pokorą i pełnią rozkoszy



Matka co łączy ziemię z niebem -

cóż to dla Ciebie być w słowie Pana

i prosta tak jesteś jak proste Twe serce

tulące skinienie nieba, by życie tętniło na ziemi.

Ciężarem życia styrana , czekałaś zgodnie

z rytmem czasu

który dla Ciebie się spiekał.

Serce matki najprostsze, serce matki bezradne

lecz w żywym zanurzone źródle

w samym Boga południu .

Gdzie jesteś poezjo życia w niebie ?

czy i w niebie brak wyrażeń

dla wielkości Boga, jego syna i Maryi ?

Słońce to tylko wodór przechodzący w hel,

planety to tablica pierwiastków niewielka

a sen i ten sen ubrany w przepowiednię

zamienił się w coś co nie umiemy zapowiedź

ogarnąć.

Pozostaje nam tylko milczące uwielbienie

a potem już tylko cierpienie i milczenie ale

i złotolica

nadzieja - bardziej rzeczywista niż rzeczywistość

bólu i kamienia

i chleba.

Nie dziw się zatem niebu - samo jest pogrążone

w zadumie

i nic piękniejszego od zadumy wyrazić nie umie




Słońca girlandy niby z kwiatów plotła

Miesiąc srebrny pod nogami gniotła

Słońce lecące trzymała nad czołem

Szła nad lasami i leciała dołem

Tęcze ją ciągle oskrzydlały kołem

A na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu

Złocistym kołem się ściele świętym Boga Miastem.



Królowa co łączy ziemię wraz z niebem

Co łączy chleb ziemi z Boga żyznym Chlebem

Co dała nam bożego syna - Chleb dla ziemi żyzny

Zdobna w prostotę serca ludzkiego z ojczyzny

niebieskiej

I prosta tak jesteś jak proste Twe serce

Bijące skinieniem nieba, by życie tętniło w

ludzkich pokoleniach

I stałaś się miedzy niebem a ziemią prawdziwym

pomostem

Wszystkich dzieł samego Boga świata odkupienia



Cóż to dla Ciebie być w słowie Pana?

Od Boga przyszłaś i Bogiem wezbranaś!

On co chwałę Twoją rozpromienia i głosi.

Słynna i czczona od lat dwóch tysiąca

Na złotych strunach magnifikatu świata

Świetlistym traktem wśród narodów słońca




Słońca girlandy niby z kwiatów plotła

Słońce lecące trzymała nad czołem,

Tęcze ją ciągle oskrzydlały kołem

W chórach serafickich wtórującym grzmocie.

Złocistym kołem się ściele świętym Boga Miastem

A na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu.



Laur słońcem otwartym świecił nad głową,

Błękitny diadem z gwiazd dwunastu w ozdobie

Tak Przenajświętsza gdy stoi na globie

Depcząca węża swą stopą perłową,

Husarią wielkiej odsieczy wiedeńskiej -

Okryta płaszczem niebieskim panieńskim

I gwiazd dwanaście jej płonie nad głową




Jezus Chrystus Król Polski



Tak jak życie w Zmartwychwstaniu

Tak Ty jesteś Panie

W miłosierdziu, diamencie i złocie

Pomnożonym milion krotnie

Kto Cię Panie dotknie

W swoim ludzkim przecież głosie

Od dna mórz i oceanów

Do kwilenia dziecka gdzieś w Kosmosie

Któż Cię Panie dotknie

W zwykłym ludzkim stanie.


Archanioła wołam pomoc

Przyjdź ! i wspomóż moja duszę,

Determinów usuń przemoc,

Świat uwielbić Boga musi

W swojej duszy w mojej duszy

Zmiażdzyj duszy świata niemoc !


Jesteś w duszy mojej Panie

Przyjdź do duszy tego świata

Niech ustanie świata łkanie,

Niech duch zniknie Apostaty

I nastąpi dzień Zesłania

W Miłosierdziu Twoim Panie !


Wróci Duch do ziemi drogiej

Bożą myślą, bożym mgnieniem

Ziemia się zamieni w Boga

I w wieczyste uwielbienie z Boga Chlebem

Ziemia się połączy z Niebem.


Archanioła wołam pomoc !

Przyjdź ! by wyrażon był majestat

Byś potęgę mi swą zesłał

Ja uwielbię Boga przez to !


Tak jak życie w Zmartwychwstaniu

Tak Ty jesteś Panie

Od dna mórz i oceanów

Logos Mądrość Byt Wszechstanów

Pomnożony milion krotnie

Bogów Król i Panów Pan

Jakiż Bóg się Ciebie dotknie

Żaden Pan nie będzie w stanie

Wypowiedzieć słowa godnie !


Tak jak życie w Zmartwychwstaniu

Tak Ty jesteś Panie



Apokalipsa


Anioł zadął w trąbę donośnie

Ogłaszając na strony świata, na wszystkie pokolenia

Tak głośno

Że czas się skończył i zastygł

Obok czasu rozliczenia


I swym spojrzeniem z najcięższych spojrzeń najcięższym

Spojrzał na najbiedniejszego człowieka na najwyższym grzechów piętrze

I wyszło czterech aniołów z przestworzy

I nieśli w koszach łzy od onego człowieka, który te łzy utworzył

I wylewali - i tak powstały rzeki, jeziora i morza

I człowiek ten cały z przerażenia oniemiały –

Przecież Boga nie ma - co tu się dzieje - zadrżał cały

I zaczął Bóg świecić bo jest Jedynym Słońcem

W przerażenie wpadł ów człowiek a człowiek ten to tysiące

Słońca uchwycić nie mogli, które stopniowo gasło dla żyjących na ziemi

I zaczął zgrzytać zębami, aż jego twarz śmiertelnie pobladła krwawiła iskrami

I jego oczy zaiskrzyły dwoma wężami zadomowionego Zła.

Nienawiść wyszła z jego ciała i stanęła z ogromnym brzuchem

Wątłą klatką i łbem kusym z wielkim uchem,

Trzymając w śmiertelnym uścisku jego wątłą małość

Z którym stanowiła komplementarną jednię - całość

Z nienawiścią krzyża i wszystkiego co drogie dla żywego chleba i źródlanej wody

Przypływały czyny chmurami jak łódką i wszystkie były złowrogie

I biło niebo czołem o ziemię na trwogę, kłębiły się żmijowe ogrody.


DAŁEM CI ROZUM I MOŻLIWOŚĆ CZŁOWIECZEŃSTWA

MIAŁEŚ SZANSĘ ŻYĆ GODNIE I WALCZYĆ I WYKAZAĆ MĘSTWO

NIE DAŁEŚ MI PIĆ TYLKO MNIE ZABIŁEŚ

BO CHCIAŁEŚ SAM ZAGARNĄĆ MOJĄ WŁASNOŚĆ

WIĘC BĄDŹ PRZEKLĘTY CAŁĄ WIECZNOŚĆ

SAM WYDAŁEŚ NA SIEBIE WYROK

SAM SIĘ TAK UKSZTAŁTOWAŁEŚ NA WIECZNĄ OSTATECZNOŚĆ.


I swym spojrzeniem z najradośniejszych spojrzeń - najświętszym

Anioł spojrzał na najbogatszego człowieka na najwyższym godnych czynów piętrze

I wyszło czterech aniołów z przestworzy

I zaczęli znosić w koszach, złote, perłowe i diamentowe czyny, które ów człowiek utworzył

I wysypywali, aż zasypali niziny, pagórki, góry i morza i nieba przestworza

I człowiek ten cały z przerażenia oniemiały

Zobaczył swego Ojca i od łez zadrżał cały

I zaczął mu Bóg świecić bo jest Jedynym Słońcem

Wpadł w odrętwiałą ze zdumienia radość ów człowiek a człowiek ten to miliony tysiące

Nie interesowało ich słońce co stopniowo gasło na śmiertelnej ziemi

Ich serca zaczęły się radować, twarze ich jaśniejące od bożych promieni

I oczy iskrzyły dwoma diamentami miłości zadomowionego w sercu Ojca

Dobroć wyszła z ich ciała i cierpienie i ból i doświadczenie i łzy z Boga uwielbieniem

I stanęły obok, bo były wielkości ich czynów przed Boga świadkiem

I zaczęły trzymać straż by Zło nie zaczęło oskarżać to co w człowieku słabe przypadkiem


I WY COŚCIE SPRZECIWIALI SIĘ AŻ DO KRWI OBŁĄKANEMU ŚWIATU

WEŹMIJCIE PŁASZCZ GODNY KRÓLEWSKI I BERŁA Z MOJEJ GODNOŚCI I MAJESTATU,

BO TAKA JEST MOJA WOLA I WYROKÓW KONIECZNOŚĆ

JESTEŚCIE MOIMI DZIEĆMI, ZAMIESZKAJCIE W MOIM SERCU

JAK JA ZAMIESZKAM W WASZYCH NA CAŁĄ WIECZNOŚĆ !



MOTTO zbioru:



Przesłanie wieszczów


To nie jawa - my widzieli
Wzrokiem wieszcza Słowackiego
Bóg dla Polski tron wyścieli
I polskiego da papieża
Wzrokiem wieszcza Krasińskiegio
Polska w grobie będzie trzy dni
A po trzech dniach sie rozwidni
Jednym widmem Zmartwychwstałym
Archanielsko wielkim białym
Już w wieczności przebóstwiona
Nieśmiertelna - nieskończona !

Z krwi i błota stary świat
My do innych idziem lat
Promień z niebios spadł już nowy !
KTO PÓJŚĆ ZA NIM JEST GOTOWYM !

"Lecz kto bierze z czarta kuźni
By przepalać czarta moc
Ten świat w gorszą wpycha noc,
Ten mądrości wiecznej bluźni.

Nic nie spychać nigdy w dół
Lecz do coraz wyższych kół
Iść przez drugich podnoszenie
Tak Bóg czyni we wszechświecie
Bo cel światów - szlachetnienie !

Hajdamackie rzućcie noże
A gdy zagrzmi o żniw porze
Wtedy naprzód w imię Boże !
Rozpłomienić święty bunt".
By przywrócić Boży grunt !


Słuchaj Unio ! W dźwięków twych wszechwzgodzie
Brak jednego tu imienia !
Patrz w tych świateł wszechpogodzie
Brak jednego dziś promienia !
Módl się ze mną - wymów imię,
Co wypadło z lutni życia,
Wskaż tę gwiazdę która drzemie
Lecz nie zgasła w dniu rozbicia !
Wymów, wymów Boga imię;
Może słucha nas DUCH BOŻY !
I stracony dźwięk ten przyjmie
Znów do pieśni świata włoży !




Ojczyzno moja

Wierze w ciebie jak w Boga.

Choć Bruksela nas zawlecze

Niechaj każdy nam zazdrości

My chronimy praw - człowieka ! !

My chronimy praw wolności !


I zabłysną złote świty

Prawdy, męstwa, zgody;

I nauczą się narody

RZECZYPOSPOLITEJ

Tej rycerskiej i ofiarnej:

Wszystkich razem cnót wyrazu

Wiary, nauki, miru

Od murzyńskiej ziemi czarnej

Poprzez Unię do Kaukazu,

Od Kaukazu do Sybiru

Promieniować w wszechświat kresy

Prawdy słońca niespożytej

Tej ostoi , męstwa, zgody;

I nauczą się narody

RZECZYPOSPOLITEJ !!

Co dziś śpiewa wielkie czyny;

Takiej ludzkiej i ofiarnej:

Od ojczystych wód imbiru

Od murzyńskiej ziemi czarnej

Poprzez Unię do Sybiru.

Wszystkie prawo ludzkie, nasze

Poprzez Unię i Syberię

Cały glob opasze.

I obejmie jasność słońca !


Bo to będzie opus Dei

Co wynika z prawa bytu

I boskiego istnień szczytu !

Z przeznaczenia i nadziei

I wieczystym laurem trąca !


Jest pomostem nieba z ziemią,

Bo wartości które drzemią

Bo natura w takim stanie

Jest naturą ZMARTWYCHWSTANIA !



Maryja Królowa Polski


Maryja Królowa Unii Europejskiej


(wariant drugi)



Wniebowzięcie co chwałę Twoją rozpromienia i głosi

Na złotych ustach magnifikatu wszechświata

Złotym promieniem nadziei jak jutrznia się tworzy -

Gdy wracasz do swych dzieci w przeróżnych epokach...

I wszystko Królowo co słowa Twe nam przynoszą

Przyjmujemy z pokorą i pełnią rozkoszy


Matka co łączy ziemię z niebem -

cóż to dla Ciebie być w słowie Pana

i prosta tak jesteś jak proste Twe serce

tulące skinienie nieba, by życie tętniło na ziemi.

Ciężarem życia styrana , czekałaś zgodnie z rytmem czasu

który dla Ciebie się spiekał.

Serce matki najprostsze, serce matki bezradne

lecz w żywym zanurzone źródle

w samym Boga południu .

Gdzie jesteś poezjo życia w niebie ?

czy i w niebie brak wyrażeń

dla wielkości Boga, jego syna i Maryi ?

Słońce to tylko wodór przechodzący w hel,

planety to tablica pierwiastków niewielka

a sen i ten sen ubrany w przepowiednię

zamienił się w coś co nie umiemy zapowiedzi ogarnąć.

Pozostaje nam tylko milczące uwielbienie

a potem już tylko cierpienie i milczenie ale i złotolica

nadzieja - bardziej rzeczywista niż rzeczywistość bólu i kamienia

i chleba.

Nie dziw się zatem niebu - samo jest pogrążone w zadumie

i nic piękniejszego od zadumy wyrazić nie umie



Słońca girlandy niby z kwiatów plotła

Miesiąc srebrny pod nogami gniotła

Słońce lecące trzymała nad czołem

Szła nad lasami i leciała dołem

Tęcze ją ciągle oskrzydlały kołem

A na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu

Złocistym kołem się ściele świętym Boga Miastem



Cóż to dla Pani być w słowie Pana?

Od Boga przyszłaś i Bogiem wezbranaś!

On co chwałę Twoją rozpromienia i głosi.

Słynna i czczona od lat dwóch tysiąca

Na złotych strunach magnifikatu świata

Świetlistym traktem wśród narodów słońca



Słońca girlandy niby z kwiatów plotła

Słońce lecące trzymała nad czołem,

Tęcze ją ciągle oskrzydlały kołem

W chórach serafickich wtórującym grzmocie.

Złocistym kołem się ściele świętym Boga Miastem

A na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu.


Laur słońcem otwartym świecił nad głową,

Błękitny diadem z gwiazd dwunastu w ozdobie

Tak Przenajświętsza gdy stoi na globie

Depcząca węża swą stopą perłową,

Husarią wielkiej odsieczy wiedeńskiej -

Okryta płaszczem niebieskim panieńskim

I gwiazd dwanaście jej płonie nad głową


A na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu

Złocistym kołem się ściele świętym Boga Miastem

Co chleb ziemi łączy z Boga żyznym Chlebem

A tymczasem na jutrzni różowej,

Królowa co łączy ziemię wraz z niebem

Pokazywała - nad pogańską zgrają

Święta - w koronie niebieskiej, perłowej

Nad którą ciągle ranne gwiazdy wstają



Niebieskie dziewczyny przynoszą płaszcz biały

(Niechże tak chwałę anielstwu opowie

Z księżycem u nóg , ze słońcem na głowie

Co płonie)

I splot złoty wspaniały

Z gwiazdami na głowę

Dla swej królowej na tronie

O twarzy pięknej ponad archanioła

I po anielsku zbierać ducha z duchem

Piękność jej jadłem jak wąż który zioła

Okręca swoim żelaznym łańcuchem


Na tronie niby święta palma kwietna

Ponad anielska najwyższa w orszaku

I wysmukłością postaci szlachetna

Na turkusowym jak niebo czapraku


W splot złoty z gwiazdami jak diadem na skronie

Jak zorza, niebieskie klejnoty jak harfy niech grają

Niech płoną gwiazdy jak morza w koronie

Bijące skinieniem nieba, by życie tętniło w

ludzkich pokoleniach

I stała się między niebem a ziemią złotym

pomostem

Wszystkich dzieł samego Boga świata odkupienia



Chrystus nas woła: wy którzyście smutni

Idźcie do Matki. - Patrzcie w błękity.

Oto gwiazd dwanaście wszystkie w kształcie lutni

Wychodzą z fal morza gdzie zorzą się świty


***


moc zasad rozumu

w prawach wszechbytu.



Agamemnon

31.03.2011 10:04





***

ujrzysz tu może na zwyżonym niebie
poezję złotym napisaną piórem
niechaj Kalliope zagości u ciebie
niech to co święte gdzieś wewnątrz poruszy
w dialogu z duchem.

tutaj poezja w takt boskiej muzyki
płynie dostojnie napojem winnym
w istocie piękna – w zapachu nardu
letejskim czarem przenika uśpione
tajniki duszy.


Agamemnon
25.03.2011 21:44


***

jeśli człowiek ma istnieć
musi przestrzegać prawo nieustanowione
jego własnym rozumem

Agamemnon
30.03.2011 9:03


***

człowiek; pragnieniem

Boga


Agamemnon

30.03.2011 12:30



***

moralne dążenia

rozumnych osób

w zwierciadle prawa wszechbytu


Agamemnon

30.03.2011 20:15




***


podmiotowy związek

nakazu w kruchej

postawie bytu


Agamemnon

30.03.2011 20:44



***

nie pochodzę z kamienia

o ile wartość jest we wszechbycie


Agamemnon

_________________

***


moc zasad rozumu

w prawach wszechbytu.



Agamemnon

31.03.2011 10:04


***


rozwój

korelatem

prawa wszechbytu



Agamemnon

31.03.2011 10:58



Jam Cię dziś zrodził

Ps.2


***

czyż rodzenie

nie obejmuje istoty

wszechbytu


Agamemnon

31.03.2011 12:29



religare


organizacja
wewnętrzna bytu -
fakty wiązania
i powiązania
istoty ducha
z racją wszechbytu -

czyli

w strukturze sensu


Agamemnon
02.04.2011 9:22


***

zbudź się umarły

a za króluje Chrystus


ontologiczna korelacja racją

zmartwychwstania

i Zmartwychpowstania


Agamemnon
02.04.2011 10:26


***


nicością (człowiek) wobec nieskończoności

wszystkim wobec nicości

pośrodkiem

między niczym a wszystkim

źródłem myśli Pascala



Agamemnon

02.04.2011 11:55