czwartek, 1 października 2009


Przemijanie(listopad)
Dojrzewa już owoc ogrodu jak życie
I czasu - co płynie jak rzeka.
Czas, co prowadzi do złocistych mgnień losu
Pełnych jesieni,
Dojrzałych już wrzosów -
W dojrzałego jak prawo człowieka.

Uleciały dni moje, spłynęły dni moje,
Spłynęły jak rzeka daleko.

Ziarno prawdziwe, mądrość prawdziwą
Wyda - co nie ginie przy wieczności kresie.
Ziarno me żywe, wiele dóbr wielkich,
Ziarno prawdziwe przyniesie.

Musiałem wiedzieć jakie jest łez prawo,
Jak ból smakuje z kamienia.

Zebrałem dni moje jak perły istnienia
Z samych jasnych wypełnionych światów,
Gdzie ma początek byt a końca już nie ma

Człowieku świątynią Ducha jesteś,
W tobie Słowo święte.
Ileż uroku, kto wykuł twą wielkość -
Przybytku niepojęty
W którym wszechświat cały -
I Bóg jest zamknięty,
Aż czas gwiazdami srebrzony posypie ci włosy.

Ty, który z ośnieżoną głową,
Złożysz przed tron Boga całe swoje życie,
Jak gałąź majową,
Gotowy zdać sprawę z serca i zarządu,
Wobec boskiego postawiony sądu.

I cienką nić tęsknoty pieśń wydała złota
Na pożegnanie.
Na złotej lutni pochwycił śnieżony,
Na złotych strunach wygrywał tęsknotę
Tak w przeszły jak przyszły wiek złoty
Na powitanie.

*

Świeciła noc księżycowa
I gwiazda i znicze
I pocałunki z odległej przestrzeni.
Jak pieśń stepowa
Jak wiatr jesienny





Agamemnon
14.09.2009 21:22

Gdy dziewczę się budzi



Nadchodzi świt nowy,
Nadchodzi jutrzenka,
We mgłach porannych płyną powoli
Nowe błękity na ręce, piersi i czoła.

Poranek się ściele,
Śpi jeszcze dziewczę, poranek już woła
Duszę zamkniętą w pięknym żywym ciele.
(Bóg tu wspomniał na pokorną cichą cnotę.)
Oszalała radość hymnu natury bez mała,
Poranek zaczyna budzić dziewczę złote.

Jakby wśród cyprysowych gajów
Już ziemia powstała
Ze szczebiotem potoków,
Pląsaniem strumyków
I w złotych obłokach cały świat tonie.

I oto promień słońca
Śliczne dziewczę pochwycił za skronie.
Jak ptak pięknością zamknięty i dziki
Wzleciała radośnie,
Jak anioł radując się rośnie,
Świeciła jak naga gwiazda w jutrzenkach bez liku.

Powstała szczęśliwa,
Wzniosła konwalie ku słońcu
I piękną słoneczność swej duszy
Co ziemię okrywa.

Konwalie rękami dziewczyny,
Co w górze zawisły, siały perły i rosy
Na polach, dolinach i górach,
Na mchach, kalinach i wrzosach
Ojczystych.

I co Bóg może zdarzy,
Zwycięskim kluczem, każde wnętrze poruszy.
Te kwiaty z jej serca, z jej ręki
We śnie sięgają dna duszy, sięgają na jawie
A potem, oczęta perełki z konwalii
Odlatują, by zaraz powrócić i patrzeć ciekawie
Na sposób przemiły.

A oczy konwalie uśmiechem wabiły,
Jak czar dziwny włożony na skronie,
Jak ogień na skroniach co płonie.

O kraju rodzinny piękny, pięknością przedziwny.








Agamemnon
11.09.2009 0:03

Łzom trzech spojrzeń

(Warszawskim powstańcom, państwu Baczyńskim poświęcam)

Boleści orzeł, ojczyzno biała
Dniom na czerwonych od krwi przestworzach
Blask rozpościelasz i rozogniona
Przechodzisz cała.

Jakim twym czarem rozmiłowałaś
Serca półżywe i poniżone
Jakiego ducha w mojej koronie
Zamknęłaś słońca i jaką dolę?

Tym dniom co szerszeń oko wykole
Sprawca milionów bielmowych znamień
Jak łzom trzech spojrzeń co w jednym kole
Wyryte w jeden umarły kamień
Od Krzysia, Basi i ich dziecięcia

W żywych aniołów tych ludzi zamień
Panie od wszystkich człowieka losów
Od strzałów oni, bicia i stosów
Oni nie mieli żadnego głosu!

O! żegnaj życie - człowiecza perło
Życiem służyli Ci zawsze wiernie
Daj im koronę Panie i berło

Odeślij ciernie i zapomnienie
Odeślij skargi i ludzkie łkanie
Kamieniom Twoim rzuconym na szaniec.

*

Przechodniu, powiedz Polsce
Powiedz koniecznie krajowi
Tu leży warszawski powstaniec
Tu leżą ojczyzny synowie.

Przystań
I odmów różaniec.











Agamemnon
20.09.2009 9:06